Październikowe NAJ

przez Malwina

Dzień dobry,

Uff, w końcu udało mi się zrobić dla Was kilka zdjęć z moimi ulubieńcami minionego miesiąca. Dzisiejsze podsumowanie to taka mała kropelka w morzu, nie pamiętam bowiem, gdzie schowałam część rzeczy. Szafę z gadżetami do zdjęć próbowałam uporządkować już kilkakrotnie. Najpierw kluczem kolorystycznym, później kierując się typem produktu. Za każdym razem nie potrafię nic w niej znaleźć, a przy okazji i tak się nie mieszczę ze wszystkimi gratami. Chyba czas najwyższy pozbyć się kilku (a właściwie kilkudziesięciu) nieużywanych skorup.

W październikowym NAJ sporo wszystkiego, bo też sporo się działo. Są zawsze obecne miseczki, japońskie gadżety, książki i kilka słów o moim BuJo. Zapraszam do lektury 🙂

Zestaw do sake i talerzyki do sushi 
Na ładny zestaw do sake polowałam już od jakiegoś czasu. Ten, który kupiłam, jest niestety made in China (nie mam w zwyczaju kupować wyrobów azjatyckich z Chin, zazwyczaj stawiam na japońską ceramikę). Skusiła mnie niska cena (kosztował bodajże 18 zł) i w sumie nie żałuję. Wygląda fajnie i z pewnością nie raz wykorzystam go do zdjęć. 
Z prawej talerzyki do serwowania sushi. Były dłuższy czas temu w Biedronce. Dostałam je niedawno od Mamy. Muszę przyznać, że ten wzór jest wyjątkowo ładny. W weekend trzeba będzie poturlać kilka rolek i je wypróbować 😉

Azjatyckie miseczki

Zawsze, gdy jestem w Tk Maxx, kupuję jakąś miseczkę. Tym razem moją kolekcję zasiliły trzy nowe w kolorze indygo. Ta po środku jest produkcji chińskiej, a jej wzór kojarzy mi się ze spodniami MC Hammera 😀 Nie wiem, co mnie skusiło na jej zakup. Ok, wiem. Bardzo niska cena. Czasem zdarza mi się „popłynąć” w trakcie zakupów. 
U Duńczyka
Udało mi się zawitać do Duńczyka. Kupiłam u niego kilka wazoników i pojemniczków. Na zdjęciu jeden z nich. Będzie pięknie prezentował się w stylizacjach śródziemnomorskich. Po napisie wnioskuję, że pochodzi z Agiassos na wyspie Lesbos. 

Bullet Journal
O BuJo (Bullet Journal) wspominałam Wam jakiś czas temu. Swoją przygodę z systematycznym planowaniem zaczęłam na początku tego roku, w sumie nawet nie znając nazwy BuJo. Przez ten czas przez moje ręce przeleciało kilka zeszytów, kalendarzy i plannerów, które wypełniałam metodą prób i błędów, przy okazji szukając tego, co sprawdzi się u mnie najlepiej. Ostatni z moich zeszytów porzuciłam na początku września, kiedy rozpoczęło się to całe zamieszanie z przeprowadzką. 
Obecnie kupiłam nowy notatnik (wybrałam kartki w kropki). Nie do końca odpowiada mi jego rozmiar (wolałabym coś delikatnie większego, a przede wszystkim szerszego), ale na pewno przez jakiś czas będę na nim pracować. Niestety pióro lekko przebija na kartkach. Fioletowy notatnik wypatrzyłam w Tk Maxx (kosztował 30 zł). Na powyższym kolażu macie małą zajawkę kilku stron z mojego nowego codziennego BuJo. 

Jeden zeszyt do planowania pozostaje bez zmian. To mój zeszyt w całości poświęcony bento. To w nim planuję posiłki na poszczególne dni, wypisuję pomysły na nowe artykuły, potrawy do bento. Przy okazji wyżywam się w nim także artystycznie. Bardzo odpowiada mi to, że kartki są bindowane. Strony, które uznam za niepotrzebne lub mało udane zawsze mogę wyrwać. Zawartość tego zeszytu możecie podglądać na moim Instagramie- Makebentonotwar. Zapraszam do śledzenia. 
Chcę mój zestaw: zeszyt w kropki+zeszyt kokeshi rozszerzyć jeszcze o planner, w którym będę mogła zapisywać bardziej odległe cele. Ale o tym już innym razem. Być może przygotuję dla Was kiedyś wpis o moim codziennym planowaniu i o tym, jak ogarniam kwestię bento. 

Taśmy washi i ozdobne naklejki
Rozpoczęcie przygody z BuJo na poważnie to także wydatki związane z „ozdobami” do dziennika. Nie mogło zabraknąć taśm washi. Moje BuJo jest zdobione przede wszystkim japońskimi motywami. Z taśm wybrałam: 3 taśmy ze wzorem sushi, dwie taśmy w kwiaty oraz taśmę z japońskimi symbolami. Dodatkowo zamówiłam naklejki- dwa wzory z kotami i jeden kwiecisty. Wielka szkoda, że zabrakło naklejek z moim ukochanym Totoro. Zamówiłam jeszcze słodkie samoprzylepne karteczki koty. 

Naklejki i etykiety na prezenty
Świąteczne prezenty mogę pakować tu i teraz 🙂 W tym roku zakupiłam wszystkie potrzebne rzeczy już na początku października, by nie zawracać sobie tym głowy w świątecznym szale zakupowym, który nastanie w grudniu. 
Te wszystkie naklejki, tasiemki, etykiety są tak ładne, że zazwyczaj mam opory, by ich używać. Też tak macie?

Stempelki

O stempelkach marzyłam już od dłuższego czasu. Kupiłam je z myślą o robieniu dodatków do stylizacji zdjęć (np. etykiet). Troszkę odbijają się ich brzegi, choć to może kwestia wprawy. Zawsze można je lekko przyciąć nożykiem. 

Japonia w moim domu

Pamiętacie moje japońskie skarbonki? Do białego królika i zielonego kota dołączył piękny biały porcelanowy kotek. Skarbonka jest duża i pięknie wykonana. Na całe szczęście, nie będzie trzeba jej w przyszłości rozbijać, bo na brzuszku ma zamykany otwór. 
Z kolei mała urocza sówka ma zapewnić powodzenie w pracy. Wyląduje na półce nad moim biurkiem. 
Nowe termosy
O termosy dopytywaliście mnie już od dłuższego czasu. Wybrałam jeden nieduży LunchBots z myślą o dzieciach i jeden baardzoo duży (Stanley) z myślą o dorosłych. Niedługo na blogu znajdziecie moją recenzję tych produktów. 

Dodatki do mieszkania
Dodatków do mieszkania kupiłam w październiku całe mnóstwo. Wyrywkowo kilka z nich. W sumie kupionych za grosze i ładnie prezentujących się. Na pierwszym zdjęciu doniczka z Jysk. Były jeszcze w kolorze kremowym, ale czarne prezentowały się lepiej.

Na kolejnym zdjęciu lampka na drewnianych nóżkach. Kupiłam dwie takie lampki. Jedną do pracowni, drugą do pokoju dziennego. Wybrałam dwie różne wersje kolorystyczne (biała i czarna). Były stosunkowo niedrogie (każda kosztowała 30 zł). Jestem z nich naprawdę bardzo zadowolona. Czarna wylądowała w dużym pokoju.

Na ostatnim zdjęciu ładny biały wazon. Mój niestety na początku był kapryśny i troszkę przeciekał. Zazwyczaj podstawiam coś pod niego, by nie uszkodzić blatu. W tle widać jeszcze ten wazon w wersji czarnej i o wiele mniejszej (z tamtym na szczęście jest wszystko ok). 

Nowy malutki kwiatek
Tego kwiatuszka kupiłam w jednym z marketów budowlanych. Należę do tej dziwnej grupy ludzi, którzy widząc kwiaty w opłakanym stanie, zabierają je do domu. Ba! Nawet gdy nie ma już dla nich ratunku, nie mam serca, aby wynieść je na śmietnik. I takim właśnie sposobem wylądował w naszym domu malutki kwiatek, który co chwila gubi listki. 
A po co wrzucam Wam zdjęcie kwiatka? Nie mam bladego pojęcia, co to dokładnie jest i jak o to dbać. Będę wdzięczna za każdą podpowiedź z Waszej strony. 

Odnowione stare doniczki

Stare kolorowe doniczki na kaktusy nijak pasowały do nowego wnętrza. Zamiast kupować nowe osłonki, postawiłam na biały lakier w spray’u. W kilka minut doniczki zyskały nowy, stonowany wygląd. Mam ochotę poeksperymentować z tym lakierem i odnowić jeszcze kilka innych przedmiotów. Pamiętajcie tylko malować na świeżym powietrzu. Takie lakiery potwornie śmierdzą (jak możecie się domyślić, pierwszą doniczkę pomalowałam w mieszkaniu).

Książki w październiku

Przeprowadzka nie sprzyjała czytaniu książek, ale mimo wszystko udało mi się „łyknąć” kilka pozycji. Standardowo troszkę kuchni i troszkę kryminału. 

Ekspozycja 

W końcu skończyłam Ekspozycję Remigiusza Mroza. To pierwszy tom trylogii z komisarzem Wiktorem Forstem. Przyznam, że początkowo byłam sceptycznie nastawiona do twórczości Mroza. Książkę polecił mi Połówek, który jest wielkim fanem jego kryminałów. Teraz ja polecam ją moim znajomym. A dziś przy okazji także Wam, o ile oczywiście lubicie kryminały.

Książka wciąga od pierwszych stron. Barwna i charakterna postać Forsta wzbudziła moją sympatię i ciekawość. Gdyby któryś z polskich aktorów miał wcielić się w jego rolę, to idealnie wpasowałby się w nią Marcin Dorociński. Cała historia zaczyna się od znalezienia ciała nagiego mężczyzny powieszonego na krzyżu na Giewoncie. Już sam początek powieści jest efektowny. Z każdą kolejną stroną wzrasta ciekawość, a akcja nabiera jeszcze większego tempa. Momentami miałam wrażenie, że czytam książkę sensacyjną.

I co? Chciałoby się zacząć czytać drugi tom, ale co zrobisz, jak zamiast drugiego, kupiłaś trzeci 😉

Ekspozycja
autor: Remigiusz Mróz
Wyd. Filia
2015

Diabelski owoc

Hasło na okładce: „kryminał kulinarny” przyciągnęło mnie jak lep na muchy. Kryminały kocham całym sercem, a o tym, że wielbię też dobrą kuchnię, chyba nie muszę Was przekonywać. Po książkę Toma Hillenbranda sięgnęłam z przyjemnością. Diabelski owoc to pierwsza powieść z czterotomowej serii tego autora. To kryminalna intryga przeplatana wątkami kulinarnymi. Gdy w lokalu Xaviera umiera krytyk kulinarny, a wkrótce po tym znika jego mistrz, u którego pobierał nauki, jak możecie się domyślić podejrzenie spada na Xaviera. 

Książkę tę czyta się dość przyjemnie. Nie jest to jednak kryminał wysokich lotów. To taka miła i szybka lektura na kilka wieczorów. To, co może Wam przeszkadzać w tej pozycji, to spora ilość obcojęzycznych wtrąceń, głównie francuskich (są to w większości terminy kulinarne). Język francuski znam, część obecnych w książce dań także nie była mi obca, jednak mimo wszystko musiałam się co jakiś czas posiłkować słowniczkiem znajdującym się na końcu książki. Szkoda, że tłumaczeń nie zamieszczono w przypisach na dole strony. Takie wertowanie kartek w poszukiwaniu tłumaczenia potrafi być irytujące. Nie zmienia to faktu, że z miłą chęcią sięgnę po kolejny tom, który czeka już w mojej biblioteczce.

Diabelski owoc
autor: Tom Hillenbrand
Wyd. Smak słowa
2016

Zupowy detoks

To książka autorstwa Urszuli Mijakowskiej i Moniki Stachury. Być może znacie obie panie za sprawą ich wcześniejszej publikacji: Stres na detoksie. Na dole tej ładnej okładki znajdujemy dopisek: „Klucz do młodości, zdrowia i wymarzonej sylwetki”. Czy jedząc zupy możemy schudnąć, dobrze wyglądać i przy okazji być zdrowi? Jasne, że tak. Wszystko jest kwestią doboru składników i potraw. 
Nie jest to typowa książka kucharska. W środku nie znajdziecie cieszących oko kolorowych zdjęć, a szkoda, bo okładka zapowiadała coś innego. To poradnik żywieniowy, dzięki któremu dowiecie się, co i kiedy jeść, aby czuć się dobrze. Znajdziecie w nim, np. 21-dniowy program detoksykacyjny bez glutenu, cukru, nabiału, alkoholu i kawy. Zakłada on picie shake’ów i jadzenie zup każdego dnia. W książce zamieszczono dodatkowo podział na cztery pory roku. Autorki w każdym dziale opisują sezonowe składniki i dzielą się przepisami na zdrowe zupy, ale i nie tylko. 
Myślę, że ta książka przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy interesują się zdrowym odżywianiem. Ja książkę przekażę dalej w ręce mojej Rodzicielki, która uwielbia wypróbowywać tego typu kuracje żywieniowe. 
Zupowy detoks
autorzy: Urszula Mijakowska, Monika Stachura
Wyd. Muza
2016
Najpopularniejsze przepisy

1) Flaczki z boczniaków 2) Ravioli w sosie pomidorowym 3) Placuszki gryczane z jabłkami 4) Zupa koperkowa z ziemniakami 5) Placki ziemniaczane z boczkiem 6) Krupnik na żeberkach

Najpopularniejsze na Instagramie

Przypominam, że znajdziecie mnie teraz na dwóch kontach: Filozofia Smaku i Make bento not war. Zapraszam do obserwowania.

Najsmaczniejsze lunchboxy

Po więcej inspiracji odsyłam Was do poniedziałkowego cyklu „Make bento, not war!„.

————————————————————————————————————————–
Co z mojego minionego miesiąca spodobało się Wam najbardziej? A może następnym razem chcielibyście, abym podzieliła się z Wami czymś konkretnym? Koniecznie dajcie znać w komentarzach do wpisu. 
21 komentarzy
0

Podobne posty:

21 komentarzy

Jadźka Wiertarka 09/11/2016 - 7:10 pm

Byłam ostatnio w TK Maxxie i widziałam te miseczki! I nawet myślałam czy je kupisz 😀 Twój zeszyt do bento bardzo mi się podoba 🙂
Zainteresowałaś mnie też "Ekspozycją" – może sięgnę po nią niedługo. Ostatnio czytałam "Ulicę tysiąca kwiatów" Gail Tsukiyama – co prawda nie kryminał, tylko zwykła obyczajowa, ale o Japonii, więc może Cię zainteresuje. A może już ją czytałaś? 😉

Odpowiedz
Malwina 10/11/2016 - 7:55 am

Książki nie znam, ale wpiszę sobie na listę "do przeczytania" 🙂 Dzięki za polecenie!

Odpowiedz
Anonimowy 10/11/2016 - 4:42 am

Witaj,
Kwiatek wygląda jak trzmielina japońska;) i wychodzi na to,że zagadkę gubienia liści też rozwiążemy-nie jest to roślina domowa tylko krzewinka na zewnątrz:) pozdrawiam-Kasia

Odpowiedz
Malwina 10/11/2016 - 7:53 am

Kasiu, dzięki za pomoc. Ktoś na Instagramie też sugerował trzmielinę i to chyba właśnie ona. Zobaczymy, czy dotrwa u mnie wiosny, bo wtedy wystawiłabym ją na balkon. Póki co, muszę ją zdecydowanie częściej podlewać 🙂

Odpowiedz
Anonimowy 10/11/2016 - 5:05 am

Zdradzisz moze gdzie kupilas/zamowilas naklejki swiateczne oraz te do planowania ? 🙂

Odpowiedz
Malwina 10/11/2016 - 7:50 am

Te świąteczne i etykiety są ze sklepu Rencami. Taśmy i naklejki do BuJo z Zanshin.

Odpowiedz
Psujka 10/11/2016 - 9:32 am

A mnie interesuje ta lampka czarna, zdradzisz gdzie kupiona? 🙂

Odpowiedz
Malwina 10/11/2016 - 9:37 am

Lampki były w Pepco jakiś czas temu. Podobne na trzech nóżkach są teraz w Biedronce.

Odpowiedz
Martynosia 10/11/2016 - 11:48 am

Tez ostatnio kupilam bardzo podobne miseczki w TK Maxx tylko ze czarne 😉
Twoje zeszyty do BuJo bardzo mi sie podobaja, ja caly czas przymierzam sie do zalozenia swojego zeszytu do planowania, ale jakos nei moge sie za to zabrac 🙁 Ale bedac w PL zaopatrzylam sie w segregatory, bylo to duze wyzwanie, bo okazuje sie ze takie jak chcialam sa malo popularne i nie ma ich w sklepach. Ostatecznie sie udalo, teraz nic tylko siadac i brac sie do pracy, tylko niestety czasu mi na to wszystko brakuje ;)Na gotowanie niestety tez 🙁
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy tego typu 😉

Odpowiedz
Malwina 10/11/2016 - 2:32 pm

Martynosiu, trzymam kciuki, aby znalazła się chwila na rozpoczęcie Twojej przygody z BuJo. Najgorzej jest właśnie zacząć, a później jest już z górki. Ja moje BuJo uzupełniam kilka razy w tygodniu wieczorem, gdy przed snem oglądamy jakiś serial lub film. Tak już mam, że nawet, gdy coś oglądam, muszę zawsze mieć pod ręką pióro i kartkę papieru. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy do głowy wpadnie nam jakiś fajny pomysł 😉

A BuJo jest bardzo pomocne. Mnie pomaga radzić sobie z moim perfekcjonizmem i trzymać go w ryzach. Od stycznia mam w planach rozpocząć zabawę z Projekt Life. Zobaczymy, co z tego wyniknie. A jakie segregatory kupiłaś? Bo też poluję na coś sensownego.

Odpowiedz
Zuzanna Ploch 12/11/2016 - 12:16 pm

Mi jak zwykle bardzo podobają się Twoje nowe naczynia 🙂 I w ogóle to marzą mi się stempelki – właśnie do robienia etykiet, bo niestety mam brzydki charakter pisma. Gdzie kupiłaś swoje?
P.s. Na moim blogu pod relacją z Londynu trwa właśnie Liniowe Party – serdecznie zapraszam do dodania tam Twojego wpisu 🙂

Odpowiedz
Malwina 12/11/2016 - 12:27 pm

Stempelki są ze sklepu Rencami. Chyba były dwa rodzaje (duże lub małe litery). Możesz się za nimi ewentualnie rozejrzeć na Ali.

Odpowiedz
Zuzanna Ploch 16/11/2016 - 8:34 pm

Dzięki 🙂

Odpowiedz
an 13/11/2016 - 4:19 pm

a ja jestem ciekawa Twoich recenzji termosów Stanleya. Kupiłam jeden jakieś 7 lat temu i mam swoje spostrzezenia

Odpowiedz
Malwina 14/11/2016 - 3:35 pm

An, koniecznie daj znać, jakie plusy i minusy widzisz w nich po aż tylu latach.

Odpowiedz
Klaudia She-wolf 15/11/2016 - 7:39 am

Wooow jakie super te wszystkie miseczki i talerzyki 🙂

Odpowiedz
Justyna 16/11/2016 - 12:11 pm

Ja osobiście jestem fanką Remigiusz Mroza. Polecam serię: Kasacja, Zaginięcię, Rewizja. Pozdrawiam serdecznie

Odpowiedz
Malwina 16/11/2016 - 12:18 pm

Coś czuję, że tegoroczną jesień i zimę spędzę z Morzem 😉

Odpowiedz
Jag 17/11/2016 - 9:06 pm

Świetni ulubieńcy października! Mroza również bardzo lubię i polecam wszystkie jego książki – wciągają 🙂 Być może nie doczytałam dobrze i nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie w komentarzach, ale gdzie kupiłaś ten biały i czarny wazon? Przypominają mi moje ukochane origami 🙂

Odpowiedz
Malwina 18/11/2016 - 7:16 am

Miałam to samo skojarzenie 🙂 Wazony są z Pepco. Powinni je jeszcze mieć (były różne kolory i kształty).

Odpowiedz
Domi w kuchni 20/11/2016 - 5:46 pm

Oj, widzę, że mamy podobny gust książkowy 🙂 tak się zaczytałam w kryminałach ostatnimi czasy, że żeby odetchnąć zaczęłam czytać "Mikołajka" 🙂

Miseczki śliczne, a te talerzyki z Biedronki mam w niebieskim kolorze – świetne są nie tylko pod sushi 🙂

Odpowiedz

Skomentuj

* Korzystając z tego formularza, zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie Twoich danych osobowych przez stronę Filozofia Smaku

Ten serwis internetowy wykorzystuje ciasteczka (pliki cookies) dla zapewnienia Ci możliwości korzystania z jego wszystkich funkcjonalności. Kliknięcie „Akceptuję” oznacza wyrażenie przez Ciebie zgody na korzystanie z plików cookies na zasadach i zgodnie z pouczeniami zawartymi w Polityce Prywatności. Akceptuję Czytaj więcej: Polityka prywatności i plików cookies