Witam Was serdecznie w Nowym Roku! Jeszcze w grudniu spisałam sobie pokaźną listę noworocznych postanowień, w tym także kulinarnych. Nie odbieram ich jako przymusu (wtedy tym bardziej żadne z nich nie zostanie zrealizowane) ale bardziej jako małą sugestię do poczynienia w moim życiu pewnych zmian. Tym samym postanowiłam jeść obiady i to na dodatek ciepłe. Przyznaję, że ciężko mi przywyknąć i moje obiady są raczej późnymi obiado-kolacjami. Myślę, że z czasem będzie łatwiej.
Co do postanowień kulinarnych – własny zakwas i upieczenie na nim pierwszego „prawdziwego” chlebka (waga zakupiona, tylko czeka by z niej korzystać), upichcenie pierwszego w życiu tortu (tak, tak, przyznaję, nigdy sama tortu nie robiłam) i poczynienie rolady (zawsze mnie to rolowanie przerażało i bałam się tego podjąć). Jakie będą tego rezultaty? Czas pokaże.
Tymczasem zapraszam na jeden z moich ostatnich obiadków.
MUTTAR TOFU (INDIE)
Składniki (na 2 porcje):
[ przepis z małymi zmianami pochodzi od Wegetarianki]
- ok. 100 g tofu marynowanego pokrojonego w kostkę
- 1 mała cebula pokrojona w drobną kostkę
- 1 duży ząbek czosnku drobno posiekany
- łyżeczka startego imbiru
- 3/4 łyżeczki curry w proszku
- pół łyżeczki garam masala
- pół łyżeczki słodkiej papryki
- 150 g mrożonego groszku
- 400 g pomidorów w puszce bez skóry pokrojonych (dałam świeże pomidory, które sparzyłam, obrałam i posiekałam)
- sól lub sos sojowy
- natka pietruszki lub kolendra (u mnie koperek)
- od siebie dałam po 1/4 łyżeczki kardamonu, chilli w proszku
Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy przyprawy garam masala, curry, paprykę, kardamon, chilli w proszku. Mieszamy minutę, dorzucamy czosnek, cebulę i imbir. Dodajemy tofu, smażymy mieszając aż mieszanka przypraw ładnie oblepi kawałki serka. Dodajemy pomidory i zostawiamy na małym ogniu na około 15 minut, aż pomidory całkowicie się rozpadną a sos zrobi gęsty. Wrzucamy groszek i gotujemy kolejne 10 minut. Pod koniec doprawiamy solą lub sosem sojowym., posypujemy natką lub koperkiem Ja dodatkowo dałam odrobinę świeżo mielonego pieprzu. Jeśli sos jest zbyt gęsty możemy go rozrzedzić za pomocą odrobiny bulionu lub wody. Konsumowałam z kaszką kuskus.
Przepis ten jest moją pierwszą i nie ostatnią zapewne propozycją do akcji prowadzonej przez Irenkę i Andrzeja – Z widelcem po Azji.
21 komentarzy
Apetyczne danie:)
Pyszny i rozgrzewający obiadek !
Życzę spełnienia postanowień.
Nie jadłam nigdy tofu, ale wygląda zachęcająco 🙂
Ja sobie nie wyobrażam niejedzenia obiadów. Ale to chyba kwestia tego, że co dzień po powrocie do domu po prostu czeka na mnie gorąca miska czy też talerz… Pyszne, choć bez wątpienia z mniejszym polotem, niż te Twoje propozycje. Chętnie bym się zamieniła raz na jakiś czas! ;))
Listy postanowień nie zrobilam…obiady są ważne….Twój ostatni śmakowity…pozdrawiam…
Wspaniala weganska wersja indyjskiej klasyki i zdjecia super. Tylko mruknelam z zachwytu. Czyzby Sw. Mikolaj sprezentowal nowy aparat fotograficzny? Pochwal sie.
życzę powodzenia w realizowaniu swoich postanowień 🙂 a obiadkiem wirtualnie się częstuję
Ojej, jakie smakowite zdjęcia… Chętnie bym się załapała na taką miseczkę 🙂
Pozdrawiam ciepło 🙂
oo super! pysznie wygląda, też zapisuję do zrobienia 🙂
Super obiadek. Trzymam kciuki za te postanowienia noworoczne. Torty robię 2 do roku, na urodziny dzieci, rolady zrobiłam może ze 4 z różnym skutkiem, obiady ciepłe jem codziennie 🙂
Bardzo ładne kolory! Tak optymistycznie i wiosennie wygląda to danie:)
Śliczne:)
Pozdrawiam Cię Malwinko:)
w tym roku nie mam żadnych postanowień noworocznych. nawet kulinarnych – będę piec, gotowac i pichcic, co akurat zachcę. bez żadnych szczególnych pozycji…
chwileczkę, jedno się znajdzie, ale ogólne: w tym roku żadnych postanowień, o nie!
mmm… rewelacyjne danie. pewnie wspaniale rozgrzewa po długim spacerze sobotnim z psem i rodziną.
Malwinko ależ apetycznie wygląda to danie – zjadłabym z wielką ochotą 🙂
serdecznie pozdrawiam
Nigdy nie jadłam tofu i kiedyś by wypadało bo u Ciebie wygląda bardzo apetycznie.
Noworoczne postanowienia powiadasz ? 🙂 Tort łatwa sprawa, rolada też jest do opanowania, ale z chlebów – ja też jestem "ciemna" 😉 szczególnie tych na zakwasie własnym 😉 Pozdrawiam!
Smacznie i kolorowo 🙂
Wygląda pięknie, kolorowo. A w postanowieniach noworocznych życzę wytrwałości i powodzenia:)
Co do tortu. Też kiedyś się tego obawiam, a okazuje się, że to nie jest nic trudnego:) Warto spróbować:).
oo, są i zdjęcia, piękne, kolorowe! pozdrawiam 🙂
Nie jadłam jeszcze tofu. Już parę razy miałam go wypróbować, ale zawsze coś wypadło. Muszę w końcu go wypróbować.
Danie jak zwykle nie tylko smakowite, ale pięknie kolorowe:)
Pozdrawiam:)
ileż tu kolorów, potrawa nie tylko dobra dla podniebienia ale również dla oka, trzymam kciuki za pierwszy tort
thiessa- jakiś nowy sprzęcik jest, tyle że na razie zbytnio się ze sobą nie lubimy i nie mam czasu go okiełznać.
Dzięki za wspaniały przepis! Właśnie skończyłem kolację godną "Młodych, wykształconych i z wielkich ośrodków" 😀
To było moje trzecie lub czwarte starcie z kuchnią subkontynentu indyjskiego i nareszcie uzyskałem smak którego nie powstydziłaby się prawdziwa hinduska restauracja!
Ps. na deser i oczyszczenie kubków smakowych po tym ostrym daniu proponuję świeżego ananasa.