Od dłuższego czasu miałam ochotę zrobić te sajgonki. Kusiły mnie swoją świeżością, mnóstwem pięknych kolorów i lekkością. Spodobała mi się także ich forma podania. Świetnie się sprawdzą jako lekka kolacja.
Kojarzą mi się z wiosną, ze słońcem i świeżymi warzywami.
Ja z kolei mam jakieś zawirowania domowe- w ciągu miesiąca w płomieniach stanął odkurzacz, a przedwczoraj także znany wszystkim blender morderca. Żeby było weselej nie mam ciepłej wody, a spółdzielnia jakoś się tym nie przejmuje. Rzecz jasna z ogrzewaniem też problem, czasem jest a czasem nie ma (z naciskiem na nie ma). Stefan się pochorował z tego wszystkiego, już nie wiem czy karmić i reanimować, czy też ma to wszystko przeczekać w lodówce (która dziś zamroziła mi mleko i śmietanę- zdolna bestia). Do tego Stefan zaczął…hmmm…brzydko pachnieć. I nie wiem czy na słoiku nie będzie napisu R.I.P. Dlatego też czekam na zmiany, na powiem wiosennego wiatru i dużo słońca- a na pocieszenie optymistyczne sajgonki.
Przepis dodaję do akcji- Z widelcem po Azji.
Składniki (na około 10 sajgonek):
[przepis pochodzi ze strony www.rasamaleysia.com]
- 500 g piersi z kurczaka ( w oryginale mięso wieprzowe)
- 2 ząbki czosnku drobno posiekane
- 2 szalotki drobno posiekane
- łyżka sosu rybnego
- łyżeczka cukru
- 2 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu (lub mniej do smaku)
- 1/4 szklanki oleju (u mnie ryżowy)
- około 10 arkuszy papieru ryżowego
- ogórek
- sałata (u mnie lollo bianco)
- czerwona papryka
- ewentualnie szczypiorek do przewiązania sajgonek
Mięso czyścimy i kroimy w podłużne paski. W miseczce łączymy czosnek, szalotki, sos rybny, cukier, pieprz i olej. Wkładamy do marynaty kurczaka i odkładamy do lodówki na 20 minut lub dłużej. Smażymy na patelni bądź pieczemy w piekarniku (piekłam w piekarniku w temp. 180 stopni przez około 18 minut). Możemy piec piersi w całości i dopiero później pokroić w paski.
Przygotowujemy pozostałe składniki do farszu- warzywa myjemy- ogórki i paprykę kroimy w podłużne słupki. Papier ryżowy przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu (zanurzamy na chwilę w gorącej wodzie), układamy na nim sałatę, kawałki kurczaka i warzyw. Zwijamy. Podajemy z sosem hoisin.
Sos hoisin:
- 4 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki masła orzechowego lub pasty z czarnej fasoli
- łyżka miodu lub melasy, brązowego cukru
- 2 łyżeczki octu winnego
- 1/8 łyżeczki czosnku granulowanego
- 2 łyżeczki oleju sezamowego
- 1/8 łyżeczki czarnego pieprzu
- 20 kropli chińskiego ostrego sosu- habenero lub jalapeno (u mnie sos piri piri)
Wszystkie składniki dokładnie ze sobą łączymy.
18 komentarzy
Coś pięknego. Kolor, lekkość… Doskonałe.
Oj, Malwinno, faktycznie nie masz ostatnio szczescia… Blenderowi, jak juz wspomnialam, sie nalezalo. Odkurzacza szkoda, widac za bardzo zapalil sie do roboty. Mam nadzieje, ze Stefan nie okaze sie kompletnie martwy i reanimacja zakonczy sie sukcesem.
A sajgonki piekne. Wygladaja jak wiosna 🙂
Stefan powinien przeżyć:) Sajgonki niezwykle apetyczne:)
Jeśli efektem tych płomieni mają być tak cudowne zdjęcia, to może warto?;)
Ale serio mówiąc najważniejsze, że nic się nikomu nie stało. I jeszcze Cię czekają 2 radości – nowy odkurzacz i blender.
Będzie dobrze.:)
Dzisiaj bardziej poczułam, niż zobaczyłam, ale… idzie wiosna!:)
Wspaniałe danie!:)
Ja dziś wybrałem przepis na sajgonki rodem z Laosu, a Twoja malezyjska wersja również mi się podoba!
Poza tym ten sos;-)
Smakowicie wyglądają! Na sajgonki zbieram się już od… dłuższego czasu. Oj, koniecznie muszę je przygotować!
A w kwestii zakwasu… mój udało się odrodzić z popiołów. Dosłownie! 😉 Elegancko śmierdzi, ślicznie bulgocze… Teraz tylko pozostaje upieczenie na nim chleba. 🙂
Pozdrawiam!
Muszą być nieziemsko pyszne 🙂
Wyglądają pysznie, bardzo wiosennie 🙂
Strasznie ubolewam nad tym, że nie mam gdzie kupić sosu rybnego… Podobno ma dość charakterystyczny smak i nie da się go zastąpić. 🙁
Widzę, że wielkie odliczanie do wiosny rozpoczęte? Super sajgonki 🙂
Oryginalne te sajgonki Malwinko, musze powiedziec,ze baaaardzo mi się podobają!:)
Oj, to się podziało nie za ciekawie… Współczuję i łączę się bólu: w mieszkaniu, które wynajmuje w kuchni nie ma bieżącej ciepłej wody. Tylko zimna: wyobraź sobie mycie garów :P.
Ale sajgonki wyglądają tak pozytywnie, ze nastrój od razu się poprawia!
smaczna to Twoje pocieszenie..
Maggie- ze Stefanem kombinuje na wszystkie strony, w szaliki ubieram, suszarką ocieplam;)
Grumko- sosik jest świetny! no ale zachwalać nie muszę, przecież doskonale wiesz;)
Zaytoon- może Stefan też da radę i się odrodzi niczym feniks;D
idealnie, mniam
Pyszne te sajgonki i takie wiosenne właśnie:)
takie kolory na poprawę nastroju w sam raz 🙂
jak pech to pech, ale za to sajgonki rewelacja
Dzięki Tobie pomyślałam od razu o wiośnie.. dzięki ;-DDD
http://www.przysmakiewy.pl