Fit lunchbox |
Dzień dobry,
Kilka osób pytało, czemu nagle posiłki Połówka pojawiły się w innych pudełkach. Jakby nie patrzeć, to w standardowych pojemnikach do przechowywania żywności (ale bardzo fajnych, gdy sprawdzę nazwę firmy, napiszę ją Wam w komentarzu). Powód jest prosty – obecnie jego porcje jedzenia są dość duże i do kwadratowego Monbento niestety się nie zmieszczą. Mogłabym go pakować w dwa duże Monbento, ale dwa takie pojemniki zajęłyby już stanowczo zbyt wiele miejsca.
Te pudełeczka mają pojemność 2 litrów i na chwilę obecną są w sam raz. Przygotowywane zestawy na każdy dzień mają średnio 1800 kcal. A w domu pozostaje Połówkowi do zjedzenia kolejne 1200 kcal. Zapewne wraz z obcinaniem kalorii będziemy zmieniać lunchbox na Monbento, bo jednak jest on o wiele wygodniejszy i co ważne – w 100 % szczelny.
Z racji tego, że zwykłe pudełeczko przegródek nie ma, kombinuję z (jak to sobie roboczo nazwałam) lunchboxami obfitości vel. rozmaitości. Świetnie można dzięki temu zagospodarować produkty, które ma się w lodówce. Bazą są węglowodany (ryż, kasze różnej maści), do tego dokładamy białko w postaci mięsa, jajek lub w wersji wegańskiej tempehu lub tofu, oraz warzywa. Do tego sos i gotowe. Potem sobie to dowolnie łączymy, polewamy sosem, mieszamy.
Strasznie się dzisiaj rozpisuję, ale musicie mi wybaczyć. Jeszcze jedna sprawa. Do każdego dnia dodałam komentarz, w którym opisuję wykonanie i organizację czasu pracy. Być może ułatwi to niektórym z Was rozplanowanie gotowania typowo pod pudełka do pracy/szkoły. Nie wiem, czy będę takie komentarze zamieszczać częściej. To już zależy od tego, czy będzie to Wam potrzebne, i czy w ogóle będzie chciało się Wam to czytać. Oczywiście mam najwspanialszych czytelników na świecie i wierzę, że czytacie, ale po weekendzie jesteście rozleniwieni i nie chce się Wam czasem stukać w klawiaturę 😉.
PS. Jeśli wrzucacie swoje lunchboxy na Instagram, to pamiętajcie o użyciu hasztagu #makebentonotwar.
Komentarz:
Komentarz:
Na patelnię dodałam ponownie łyżeczkę oleju, wrzuciłam 250 g mielonej wołowiny, dodałam 3 łyżeczki sambal oelek. Darowałam sobie dodatek soli, bo mój sos jest potwornie słony. Po usmażeniu mięsa, wbiłam do niego jajko, dorzuciłam posiekaną dymkę (cebulka plus szczypior) i smażyłam do ścięcia. Ryż podzieliłam na pół i do jednej części dodałam marchewkę i wymieszałam. I to byłoby na tyle. Opis dość długi, ale całość zajęła maks 25-30 minut. I mamy gotowe dwa bardzo pożywne, mega różnorodne dania. Łącznie niecałe 1800 kcal.
Pierwszy posiłek u Połówka to kasza owsiana z wołowiną i jajkiem (jajko jest w potrawie w postaci gotowanej i smażonej z mięsem), marchewka smażona z groszkiem cukrowym, smażone na chrupko szparagi, marynowane kiełki soi, sezam, cebulka z dymki. Połówek „ozdabiał” potrawę czerwoną i żółtą srirachą.
W drugim pudełku ponownie kasza owsiana, na niej kawałki piersi z kurczaka, cukinia z sosem rybnym, jajko gotowane na pół twardo, kapary, świeży ogórek z tabasco i czarnuszką, rzodkiewka, imbir marynowany, szpinak z czosnkiem i białym sezamem, marchewka. Do polania sos pomidorowy z chili i cynamonem (gotowiec o dobrym składzie). Sos trafił w gusta smakowe Połówka, w moje już nie koniecznie.
Komentarz:
Warzywne dodatki, które robiłam w niedzielę już się skończyły, dlatego tym razem musiałam zrobić wszystko od podstaw. Przygotowanie dwóch posiłków zajęło mi około 25 minut. Tym razem działałam na 2 garnkach i 1 patelni. W jednym garnku wylądowało 150 g kaszy owsianej, w drugiej jajka. Na patelni najpierw usmażyłam 1 większą pierś z kurczaka (sól, pieprz, zielona czubryca – smażyłam na 5 g oleju kokosowego), następnie wrzuciłam na nią pokrojoną w julienne marchewkę i smażyłam 2 minuty na większym ogniu, dorzuciłam kilka łupinek groszku cukrowego i smażyłam kolejne 2 minuty. Oprószyłam solą i przełożyłam do miseczki. Kolejno smażyłam szparagi (około 4 minuty plus dodatkowe pół łyżeczki oleju kokosowego) i odłożyłam je na talerz. Na patelnię ponownie dodałam pół łyżeczki oleju, wrzuciłam pokrojony w cienkie plasterki mały ząbek czosnku, krótko przesmażyłam, aż zaczął ładnie pachnieć, dodałam sporą garść umytego, osuszonego i posiekanego młodego szpinaku, przesmażyłam przez około minutę, doprawiłam solą, wymieszałam z prażonym sezamem i przełożyłam do pojemniczka. Kolejno przez 2 minuty smażyłam cienko pokrojoną cukinię, podlałam ją sosem rybnym i odparowałam. Na koniec na patelni wylądowało 250 g mielonej wołowiny ponownie z 3 łyżeczkami sambal oelek. Po usmażeniu mięsa, dodałam do niego posiekaną dymkę ze szczypiorem, 2 łyżeczki prażonego sezamu i wbiłam duże jajko. Smażyłam do ścięcia jajka. Et voila. Pozostało złożyć wszystko w sensowną całość i zapakować do pudełek.
Bazę stanowi gotowany ryż basmati. Na nim wylądowało 50 g wędzonego łososia, marynowany imbir, rzodkiewki, ogórek, troszkę posiekanej cebulki z dymki, słupki marchewki, sporo szczypiorku. Całość posypana czarnym sezamem. Dodatkowo japoński sos sojowy do polania.
W drugim pudełku japońska potrawka z ryżu, mięsa i jajek (odsyłam do przepisu na soboro don). Tu jako baza ryż basmati, zamiast mięsa z udek – wołowina, a jako zielony akcent posiekana grubo dymka.
Komentarz:
Zrobienie tych dwóch zestawów zajęło mi jedyne 15 minut, licząc dobrych kilka minut na szukanie sosu sojowego, który jakimś cudem wylądował w lodówce. Wyjątkowo gotowałam wczesnym rankiem i chyba mi to służy. Cała praca sprowadziła się do wstawienia 150 g ryżu. Gdy ten się gotował, przygotowałam sos do mięsa, roztrzepałam jajko i pokroiłam warzywa. Na patelni najpierw usmażyłam wołowinę i przełożyłam ją z sosem do miseczki, potem smażyłam jajka (nie zmieniałam patelni). Ryż, mięso i jajka wylądowały na parapecie przy otwartym oknie. Później wszystko spakowałam do pudełek. I to byłoby na tyle. Muszę częściej lądować przy garach przed 6 rano. Choć patrząc na kalorie, to szału nie ma, bo te dwa pojemniczki mają niecałe 1200 kcal.
W piątek Połówek pracował krócej, zabrał więc ze sobą tylko jedno pudełko. W środku makaron żytni z wędzonym łososiem i szpinakiem. Szybki w wykonaniu i pyszny.
Komentarz:
Pudełko ponownie robione wczesnym rankiem. To zdecydowanie najszybszy w przygotowaniu lunchbox z tego tygodnia. Miałam wprawdzie ugotowany ryż z kolacji z poprzedniego dnia, ale postawiłam na szybki makaron. Wstawiłam wodę w elektrycznym czajniku, by nie tracić czasu, czekając, aż nagrzeje się na palniku. Makaron gotował się tylko 4 minuty. Ja w tym czasie posiekałam pół czerwonej cebulki w piórka, 1 mały ząbek czosnku, garść liści szpinaku, troszkę koperku, szczypiorku. Na 5 g oleju kokosowego usmażyłam cebulkę, dodałam czosnek i szpinak, smażyłam dosłownie chwilkę, aż liście opadły. Makaron odcedziłam, przelałam zimną wodą. Zostawiłam na durszlaku, aby woda dobrze spłynęła. Do miski dodałam zawartość patelni, koperek, szczypiorek, suszone pomidory, łososia, kilka listków bazylii, makaron. Doprawiłam sokiem z cytryny, polałam łyżką oliwy, wymieszałam, doprawiłam solą i pieprzem. I do pudełka 😊. Tak teraz patrzę na ten makaron i kolejnym razem dorzuciłabym tu troszkę posiekanych kaparów.
Które z pudełeczek spodobało się Wam najbardziej?
39 komentarzy
Żaden lunchbox nie jest dla mnie, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie wyglądają cudnie – tak kolorowo, ciekawie i wiosennie 😉
Zjadłabym te wszystkie pieczone warzywa z ryżem basmati 😉
Połówek je sporo mięsa, choć i tak nie tak dużo, jak miało to miejsce kiedyś. W Twoje gusta lepiej wpiszą się moje pudełeczka, które są mocno roślinne.
Twoje lunchboxy lubię zdecydowanie bardziej, ale i na te Połówka fajnie popatrzeć 🙂 Zdjęcia motywują mnie do urozmaicania swoich, choć najczęściej mieszam w nich wszystko co akurat mi się napatoczy 😀
No to z tym mieszaniem mamy podobnie 🙂
Twoje lunchboxy są doskonałe wizualnie 🙂 Wszystkie bym zjadła, moze z wyjatkiem tego z sosami sriracha.
Pracuje nad swoimi bento, a jak uda mi sie sfotografować coś co będzie wyglądało apetycznie, na pewno to wrzucę na Instagram i otaguję 😀
Ange76
Też za sosem sriracha nie przepadam, ale Połówek uwielbia. Jak pikantne smaki lubię, to ten sosik jest już dla mnie zbyt ostry. Ale dodany do sosu na bazie jogurtu sprawdza się fajnie.
Będę wypatrywać Twoich lunchboxów na Ig 🙂
Wszystkie pudełeczka wyglądają niezwykle apetycznie <3 Muszą zazdrościć wszyscy w pracy 😀 Teraz czuję się, jakbym była na bardzo niskim levelu przygotowania lunchboxów, trzeba się bardziej postarać, bo patrząc na te, aż ślinka cieknie 🙂
Zachowam sobie link do tego wpisu – lubię przygotowywać posiłki do pudełek, także na pewno skorzystam. 🙂 Zapraszam na konkurs na moim blogu, jeśli masz ochotę – są trzy zastawy nagród do wygrania. 🙂
Pozdrawiam,
kosmetykiani.pl
Jak zwykle pieknie i bardzo inspirujaco 🙂 Bardzo lubie sos sriracha, czesto go jemy, idealnie komponuje sie z jajecznica;)
PS. bardzo fajny pomysl na ten szczegolowy opis przygotowan elementow skladowych pudelek;)
Właśnie przed oczami mam śniadanie Połowka – jajecznica, warzywa plus sriracha 😀
same pyszności w pudełkach 🙂
Ale smakowicie wyglądają te bento – już od dawna się nimi zachwycam 🙂 Przypomniałaś mi, że dawno nie jadłam pieczonych warzyw, a i kurkumy nie dawałam do ryżu.
A najbardziej podoba mi się ostatnie pudełeczko – makaron z łososiem i suszonymi pomidorkami. No wygląda obłędnie i musi być mega aromatyczne!
Swoją drogą, mój kolega musi jeść 3000 kcal, żeby utrzymać wagę, a 3500 kcal na masie i ciężko mu to wchodzi, mając na uwadze objętość i wielkość posiłków – widząc te pudełka to w sumie się nie dziwię 🙂
U niego 3000 kcal na redukcji. Ale jakoś dużo obcinać nie będziemy. Myślę, że jeszcze z 2-3 tygodnie i Połówek będzie wchodził na rotację węglowodanami.
Ajajaj ale to wszystko smakowicie wygląda 🙂
Bardzo smaczne propozycje w wiosennych kolorach 🙂 Ślicznie wyglądają te lunchboxy, aż szkoda jeść ;D
Podziwiam za pomysłowość 🙂 Ja bym z chęcią zjadła wszystko 😛 Niestety rano ciężko mi coś zrobić ale uważam że takie pudełka do pracy są zdecydowanie lepsze niż przysłowiowa kanapka. Niestety coraz więcej osób spędza w pracy tyle czasu, że nie ma możliwości zjedzenia czegoś konkretnego.
O rany, nie jakbyśmy miały wybrać jedno to byłaby to najtrudniejsza decyzja życia xD
Wspaniałości! 🙂
Wspaniałe dania! Jedno lepsze od drugiego, ale chyba 1. pojemnik z czwartku najbardziej pobudził moje soki trawienne 🙂 Jestem za tym, abyś dodawała takie komentarze do zestawów, choć w moim przypadku wolałabym takie opisy do Twoich zestawów (których dziś mi brakowało, ale nie, nie narzekam – skąd! 😉 ). Twoje zestawy są lżejsze i mniejsze, więc po prostu są bliższe moim potrzebom. Niemniej pojemniki Twojego Połówka są również inspirujące.
Pomiędzy lunchboxami moimi i Połówka jest zawsze spory kontrast zarówno pod względem zawartości, jak i kaloryczności. No i mamy troszkę inne preferencje, jeśli chodzi o produkty spożywcze. Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie też kilka moich pudełeczek. Robię je o innej porze i nie zawsze chce mi się biec po aparat (tym bardziej późnym wieczorem, kiedy wolę obejrzeć serial lub jakiś film).
W zeszłym tygodniu kupiłam pojemnik Monbento z akcesoriami, więc po prostu teraz łapczywie poszukuję zestawów z posiłkami, które się do niego mieszczą – tak jak Twoje 😉 Od dawna obserwuję cykl make bento, ale obecnie już uważniej podchodzę do tych wpisów. Na przykład warzywka z hummusem to istotnie świetne rozwiązanie. I jakie pyszne! 🙂 Albo też wszelkiej maści placuszki.
Chciałabym również zabrać ze sobą naleśniki. W związku z tym mam pytanko, a ponieważ od dłuższego czasu nie pojawiają się one w Twoich zestawach, to nie miałam dotąd okazji zapytać, mianowicie: zastanawia mnie i ciekawi jak one zostają później przyrządzane. Tzn. czy naleśniki są później przesmarowane (przykładowymi) powidłami, czy w nich maczane? Przyznam, że trochę wydaje mi się problematyczne rozwijanie każdego naleśnika, smarowanie i ponowne zawijanie. Jak to u Was wygląda?
Ostatnio naleśniki lądują dość rzadko w pudełku, bo zepsuł nam się młynek do płatków owsianych plus Połówkowi prawdopodobnie nie po drodze jest z laktozą. Co do sposobu jedzenia, to naleśniki są albo maczane w konfiturze, albo konfitura wylana na naleśniki, a te jedzone widelcem z pudełka. Smarowanie wcześniej odpada, bo robią się bardzo miękkie. Jedynie z twarogiem jest jeszcze ok.
PS. Powodzenia z bentowaniem w Monbento 🙂
Same pyszności! Zawsze jak wchodzę na Twojego bloga robię się głodna 😀
Piękne! ja mam tylko pytanie, czy i jak to jedzenie jest podgrzewane ? Czy może jedzone na "zimno"? Niektóre dodatki nie pasują do podgrzewania (ziarna i świeże zioła więdną i flaczeją po podgrzaniu, podobnie np. surowa rzodkiew itp.)A z drugiej strony pieczone warzywa i mięso już dobrze zjeść na ciepło :)Potrawy które jem w domu są owszem mieszaniną surowych, gotowanych, ciepłych i zimnych składników. Ale jak zjeść takie piękne bento w pracy zachowując tak apetyczną formę? 😀 Ciekawa jestem jak tu u Was wygląda 🙂
Nie jesteśmy zwolennikami używania mikrofalówki, a tym bardziej podgrzewania plastiku, więc większość posiłków jest jedzona w temperaturze pokojowej (nie lubię zwrotu na zimno). Ciepłe posiłki są zawsze fotografowane w termosach.
Co do tego, czy mięso dobrze zjeść na zimno – kwestia preferencji i naszych przyzwyczajeń. Plus kwestia przygotowania i odpowiedniego doboru składników. Pominę różne dziwne teorie, jakoby potrawy w temperaturze pokojowej były niezdrowe.
By zawartość pudełeczka zbytnio się nie poprzemieszczała, trzeba dobrze wypełnić pojemnik plus transportować go poziomo. Połówek kładzie pudełka na siedzeniu w aucie, więc jakoś specjalnie nic mu się nie miesza. Ja akurat korzystam z dwupoziomowego Monbento, które wypełniam aż pod pokrywkę, więc wszystko pozostaje na swoim miejscu.
Dzięki za odpowiedź :)Dla mnie jedzenie w temperaturze pokojowej jest również jak najbardziej w porządku, tylko jakoś z jedzeniem do pracy mi tak nie wychodzi. Są też dania, które po prostu wolę jeść na ciepło. Przygotowuje pojemniki dzień wcześniej i nie chowam już wtedy do lodówki. Jedzenie stygnie sobie spokojnie a rano je pakuje do plecaka. Jednak w pracy chowam je do lodówki z obawy, żeby się nie ukisiło 🙂 Może niepotrzebnie. Nie umiem sobie jeszcze poradzić z takimi rzeczami jak np. woda, którą puści cukinia po schowaniu do pojemnika i która miesza się z resztą jedzenia. U Was widać jak wszystkie warzywa pozostają jędrne i soczyste. To jest chyba jakaś tajemna umiejętność 😉
Latem warto schować pudełko do lodówki (także na noc, by nie rozwijały się bakterie, szczególnie gdy zabierasz ze sobą nabiał – ten psuje się bardzo szybko). W tych zestawach jedynie pomidor mógł być problemowy, bo pokrojony soczysty pomidor zawsze puści troszkę soku. Dlatego zawsze radzę zabierać ze sobą pomidorki koktajlowe w całości. A w jaki sposób przygotowujesz cukinię?
aaaa ślinka cieknie…:)
czekam na Twoje pudełeczka:)
i te komentarze do potraw – szacun za włożoną pracę
pozdrawiam
Marta
Marto, dzięki jak zawsze za dobre słowo 🙂
Nie wiem który spodobał mi się najbardziej, ale na pewno zestaw z czwartku przypomina kaszankę, której nie lubię. ;-;
Także porywam wszystkie inne. Aż się robi głodnym patrząc na te koloroowe pyszności.
Też jakoś nigdy za kaszanką nie przepadałam. Za to mój Połówek uwielbia. A rzeczywiście troszkę podobnie wygląda 😀
jak zwykle wszystko perfekcyjnie:) bardzo fajny pomysł z komentarzami, bardzo pomocny i zachęca do działania 🙂 dzięki wielkie:)
Cieszę się, że pomysł przypadł do gustu tylu osobom. Na razie komentarze zostają. Do przeczytania w poniedziałek!
zapisuję bloga, bo aż ślinka cieknie.
szkoda, że mi nikt nie chce takiego smacznego jedzonka do pracy szykować
Skorzystam z twoich przepisów i dziękuję
Elu, zapraszam w takim razie częściej 🙂
Ale smakowite zdjecia i potrawy! Tez uzywam bento, we Francji sa bardzo popularne i osoby, ktore chca kontrolowac to, co jedza nosza w nich lunch do pracy. Chetnie przesledze Twoje potrawy, ale te idealnie wpasowalyby sie w smak mojego narzeczonego – rowniez ograniczyl mieso, ale jednak ciagatki mu zostaly 🙂
Jeśli mnie pamięć nie myli, to w Paryżu jest nawet stacja, na której sprzedaje się ekiben. Sama zresztą obserwuję na Ig mnóstwo profili francuskich, na których przewija się bento (został mi sentyment do języka francuskiego po 4 latach nauki w liceum).
Ratujesz mi życie. Mój Ukochany właśnie postanowił przejść na dietę, a do tego zmienił pracę i będzie zabierał ze sobą lunch boxy 😉
Uwielbiam Wasze lunchboxy, są fenomenalne. Wspomniałam o nich u siebie na blogu. Spróbuje mojego małża do nich przekonać i w końcu wypróbować te pyszności.
Dziękuję serdecznie za polecenie na Twoim blogu :*