Dzień dobry,
Pozostajemy w temacie kuchni i gotowania, ale tym razem schodzi ono na drugi plan. Dziś chciałabym Wam pokazać kulisy fotografii kulinarnej jednej z ostatnich sesji zdjęciowych. Wiem, że wiele osób jest ciekawych tego, jak powstają moje zdjęcia i jak pracuję na co dzień, stąd też pomysł na nową serię wpisów.
Dajcie znać, co sądzicie o wpisie i jeśli będziecie mieć jakieś pytania – piszcie śmiało. w temacie fotografii kulinarnej.
Warunki oświetleniowe
Zdjęcia były robione w świetle naturalnym dziennym około godziny 14-15 (początek września 2019 r.). Był to brzydki i bardzo pochmurny dzień. Osobiście lubię takie światło w fotografii kulinarnej. W sumie odkąd zajęłam się na poważnie także fotografią ludzi, dochodzę do wniosku, że w foto kulinarnej lubię każde światło i każde warunki staram się wykorzystywać najlepiej jak tylko potrafię. Przy zdjęciach ludzi jest o wiele trudniej, szczególnie gdy chcemy dobrze odwzorować kolor skóry.
Światło padało na scenę z prawej strony (wpadało przez duże podwójne drzwi balkonowe). Fotografowana scena była ustawiona tuż obok.
Sprzęt
Cała sesja została wykonana Nikonem d610 (najtańszy pełnoklatkowiec w ofercie Nikona – obecnie dość niedrogi, można go zakupić za około 4500 zł – po kilku latach odkrywam go na nowo) i obiektywem Nikkor 85 mm f/1.8. Nie używałam statywu. Dlaczego zdecydowałam się na zdjęcia z ręki? Przy takiej ogniskowej trzeba się znacznie oddalić od fotografowanej sceny. Musiałam wejść na łóżko, które znajdowało się pod ścianą i nie miałam możliwości rozłożenia statywu.
Backstage
Jak widzicie, stół to tak naprawdę taboret + drewniane tło zbite z desek. By stół miał odpowiednią wysokość, pod blat Połówek włożył książki (uwielbiałam tę serię Rzeczypospolitej i zawsze będzie mi się kojarzyć z początkami mojego blogowania). Na blat zarzuciłam biały len. Z tyłu ustawiłam krzesło. Początkowo było to brązowe stare krzesełko, później wymieniłam je na białego patyczaka. Brązowe za bardzo odwracało uwagę od fotografowanego tematu, czyli śniadania.
Postprodukcja
A tak wygląda zdjęcie przed i po obróbce. Jak widzicie, nie ma tu zbyt dużej różnicy pomiędzy surowym plikiem a plikiem już obrobionym. Podbiłam lekko ekspozycję, wyszłam z cieni, podbiłam kontrast. Dodatkowo lekko przygasiłam czernie na krzywych. Rzadko to robię, ale tu taki efekt wyjątkowo mi pasował. Dzięki temu jest jeszcze bardziej nastrojowo.
Kulinarny tip – kawa z pianką
Często w trakcie sesji używam produktów, które niekoniecznie są tym, na co wyglądają. Jak się możecie domyślić, nie otwieram butelki wina, po to nalać pół kieliszka. Zamiast niego wykorzystuję zakwas, który zawsze mam w lodówce. Szampana dobrze udaje Sprite, kawę wygazowana Coca Cola. U mnie kawa to zawsze kawa, choć ma udawaną piankę. Zazwyczaj sesja trwa kilkadziesiąt minut, więc kawa szybko zaczyna wyglądać nieapetycznie. I tak nikt by się na nią nie skusił (zimna kawa to zło!), więc nie mam oporów przed tym, by taką piankę do niej dodać. To po prostu woda z płynem do mycia naczyń. Mieszasz do powstania pianki, a potem taką piankę nakładasz łyżeczką na wierzch kawy. Et voila 🙂
6 komentarzy
Zdjęcia świetne 😄 ale mam pytanie o ceramikę, skąd jest? Bo jest genialna!
Tu akurat Spiek Ceramiczny i Patpottery.
jaki słodki psiak! 🙂
Dzięki za tipy z kawą! Ja zamiast białego wina daję np. wodę z odrobiną białego octu, dodawałam też sos sojowy, aby kolor się zgadzał 🙂
Wow, cudownie to wygląda jest taki świetny klimat w tych zdjęciach :d
Kawa z płynem do naczyń – mistrzostwo 😀