Dzień dobry,
Dziś wpis w troszkę nietypowej formie. Postanowiłam w jedynym miejscu zebrać wszystkie (a konkretniej większość) pytań, które zadawaliście mi na temat książki w wiadomościach prywatnych, komentarzach i na naszej grupie. Powstało coś na kształt wywiadu, w którym odsłaniam kulisy powstawania książki „Lunchbox na każdy dzień”. Zapraszam do lektury 🙂
Książkę „Lunchbox na każdy dzień” możecie zakupić m.in. w Empiku.
Co Cię zainspirowało do napisania książki?
Tematem bento zainteresowałam się jakieś 6-7 lat temu za sprawą moich blogowych koleżanek. Szybko zaczęłam zapełniać pojemniki dla siebie i Połówka. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że fajnie byłoby dzielić się zawartością tych pudełek z moimi czytelnikami na blogu. Tak powstał cykl „Make bento, not war!”. Po 5 latach otrzymałam szansę na przelanie mojej bento filozofii na papier. Tu nie chodziło już o sam fakt wydania książki, ale o możliwość dotarcia do wielu osób, które Filozofii Smaku nie znają.
Jak długo powstawała książka?
Praca nad książką trwała około 3,5 miesiąca. Od opracowania przepisów, przez pisanie, realizację, po korektę. To był wyjątkowo intensywny okres w moim życiu. Nie mogłam sobie pozwolić na wolne od pracy, a tak się złożyło, że w tym czasie miałam bardzo dużo zleceń. W rezultacie pracowałam średnio po 12-14 godzin dziennie łącznie z weekendami. Nawet oglądanie wieczorami filmów kończyło się rozrysowywaniem sesji zdjęciowych lub opracowywaniem przepisów dla Klientów. Do dziś pamiętam niedzielę 5 sierpnia, kiedy o godzinie 15 skończyłam pracę. I miałam wolne. Ot tak, po prostu. Nawet nie wiecie, jakie to było cudowne uczucie.
Jak powstawały zdjęcia do książki? Jak dużo z nich jest Twojego autorstwa?
Przy tworzeniu książki kucharskiej tak naprawdę najwięcej czasu zajmuje przygotowanie zdjęć i ich obróbka. Dla jednego pudełka to średnio 1-2 godziny pracy. Przy wielu sesjach asystował mi Połówek. Doświetlał scenę, podawał produkty, wyjadał mi dekorację, gdy nie patrzyłam itp. Jego wkład w powstanie tej książki jest naprawdę duży. Co do samych zdjęć, to wszystkie są mojego autorstwa.
W jaki sposób pisałaś książkę? W sensie gotowałaś, potem od razu to opisywałaś, czy jakoś inaczej?
Zaczęłam od listy produktów sezonowych, które chciałam by pojawiły się w książce, a następnie przepisów podzielonych na pory roku. Wersji było mnóstwo, bo co chwilę dopisywałam coś nowego. Potem przyszła kolej na opracowanie przepisów, a później gotowanie i ewentualne ulepszanie receptur. Na koniec w tekście wprowadzałam poprawki i pisałam wstępy. Zawodowo od kilku lat zajmuję się układaniem przepisów kulinarnych, więc taka kolejność pracy była dla mnie naturalna. Jeśli znam dany produkt, to potrafię bez problemu dopracować proporcje składników.
Zdjęcie: Lucyna Byrdy
Ty znalazłaś wydawcę czy wydawca Ciebie? Rozmawiałaś z kilkoma, czy zdecydowałaś się na od razu?
To Wydawca znalazł mnie. Było to chyba piąte wydawnictwo, które się do mnie odezwało. Wcześniej miałam kilka propozycji, m.in. napisania książki z przepisami skandynawskimi. Te pierwsze propozycje odrzuciłam. Z jednej strony osoby, które się ze mną kontaktowały, nie wzbudziły mojego zaufania. Z drugiej – ja po prostu nie chciałam wydawać książki. Wiem, że dla wielu osób napisanie książki to wielkie marzenie. Moim ono nie było. Nie zrozumcie mnie źle. Fajnie jest zobaczyć własną książkę na półce w księgarni, ale ja nie miałam parcia na szkło. W sumie to, że napisałam książkę dotarło do mnie w sierpniu, gdy książka pojawiła się jako zapowiedź na stronie Empiku.
Czemu przystałam na propozycję z Wydawnictwa Znak? Po pierwsze tu od początku był konkret. To miała być książka o bento. Pierwsza taka książka w Polsce. Po drugie – miałam przyjemność pracować ze świetnymi ludźmi (Natalio, Robercie – dzięki za wszystko!). Zupełnie nie żałuję podjętej decyzji.
Czy miałaś jakieś obawy przy pisaniu książki?
Bałam się, że grafik będzie miał jakieś odjechane pomysły i użyje 10 różnych fontów na jednej stronie. Niepotrzebnie, bo osoba, która zajęła się składaniem książki zrobiła to perfekcyjnie. Jeśli macie książkę, to zapewne widzieliście, że pod względem graficznym jest super dopracowana.
Największy strach miałam przy druku. Nie było próbnego, więc jeśli coś by się rozjechało, to pewnie rwałabym sobie włosy z głowy. Na szczęście wszystko poszło ok. Dodatkowo wybrano chyba najlepszy papier z możliwych.
Zdjęcie: Lucyna Byrdy
Miałaś jakieś potknięcia przy pisaniu książki? Coś nie wyszło tak jak sobie zaplanowałaś?
Sporym problemem okazał się brak niektórych produktów. W Częstochowie nie ma szans na to, by kupić np. w maju świeżą brukselkę. Szkoda, że się nie udało, bo wymyśliłam dwa świetnie przepisy na jej bazie. Ale nic straconego, opublikuję je kiedyś na blogu. Z kolei w lipcu i sierpniu nie było już nigdzie szparagów, przez co nie byłam w stanie poprawić dwóch sesji z wiosennego rozdziału.
Dlaczego nie ma ebuka?
Bo mało kto kupuje e-booki książek kucharskich. W sumie o ten e-book dopytało może 5-6 osób. Poza tym opracowanie takiego e-booka to także spory wydatek. Gdybym miała na nazwisko Lawson lub Olivier, a nie Bareła, to pewnie doczekalibyście się także e-booka 😉
Zdjęcie: W. S.
Ile zdjęć wykonano, aby przygotować książę?
Powstało kilka tysięcy zdjęć. Wiele sesji było powtarzanych, bo nie do końca spełniło moje oczekiwania. Część sesji nie zdążyłam niestety powtórzyć, bo nie było już na to czasu.
Czy wszystkie przepisy były testowane?
Tak, każdy przepis został zrealizowany (inaczej nie powstałyby zdjęcia). Wiele z nich kilkakrotnie, aby upewnić się, czy aby na pewno wszystko się zgadza (głównie w przypadku tych słodkich przepisów, ale i nie tylko). Przy kolejnym testowaniu gotowaniem zajmował się Połówek. Mogłam się dzięki temu upewnić, czy przepisy są na tyle czytelnie opisane i proste w przygotowaniu. No i te potrawy w pudełkach (nie wszystkie, ale 95%) naprawdę zostały zabrane do pracy.
Czy rodzina testowała i podpowiadała, co zmienić w potrawie, zdjęciu?
Połówek próbował każdej potrawy, większość z nich kolejnego dnia po sesji zabierał ze sobą do pracy. Często podpowiada mi, co by zmienił, lub jak ulepszyłby dany przepis. Ma do tego dryg. W zdjęcia nie ingeruje, bo wie, że to ja się na tym znam lepiej. W końcu to mój zawód.
Który przepis jest Twoim ulubionym?
Naprawdę ciężko ograniczyć się tylko do jednego. Ja na pewno wybrałabym coś wytrawnego, np. pomidorowy ryż z bobem lub placki z selera. Połówek postawiłby na coś słodkiego, np. mini serniczki z jagodami lub placuszki z jabłkami i cynamonem.
Skąd pomysł na tytuł? Czemu nie Twoje hasło Make bento, not war!?
Zarówno samo hasło, jak i słowo „bento” nie są powszechnie znane. 99% odbiorców nie do końca wiedziałaby o czym ta książka jest. „Lunchbox na każdy dzień” to proste hasło, które nie potrzebuje wyjaśnień.
Zdjęcie: Lucyna Byrdy
Czy z perspektywy czasu zmieniłabyś coś w książce?
Jestem perfekcjonistką, więc na pewno znalazłoby się wiele rzeczy, które teraz zrobiłabym lepiej. Poprawiłabym kilka sesji zdjęciowych. Dorzuciłabym też tabelę z przykładowym rozplanowaniem menu na cały tydzień w oparciu o przepisy w książce. Na to ostatnie wpadłam już po tym, gdy książka pojechała do druku. Bo z jednej strony klarownie wszystko wyjaśniam, tłumaczę jak pogodzić codzienne gotowanie z gotowaniem do bento. Z drugiej brakuje mi jakiegoś przykładu, który by to wszystko zobrazował. Może kiedyś zrobię coś takiego i opublikuję na blogu (chcecie?). No i szkoda, że nie udało się zrobić kilku sesji z bento w plenerze, które sobie zaplanowałam.
***
Jeśli macie jeszcze jakieś zapytania, piszcie śmiało w komentarzach. Na wszystkie z chęcią odpowiem 🙂
22 komentarze
Książki jeszcze nie nabyłam, ale nie ukrywam, że czekam na Mikołaja XD Już we wrześniu pomyślałam o tym, że byłby to fajny prezent… dla mnie oczywiście 😀
Dobry pomysł na prezent 😉
Chcemy! 😉
Chcemy bardzo bardzo 😍
Będzie 🙂
Szczerze gratuluję!!! 🙂
Jeszcze raz gratuluję 🙂 wpis bardzo ciekawy, szczególnie dla mnie, bo nie mam pojęcia, jak wygląda praca związana z publikacją książki 🙂 może mając już doświadczenie w wydaniu książki za jakiś czas spróbujesz wydania nowej 🙂
Kto wie 🙂
Wspaniale! Musze się rozejrzeć za Twoją książką 🙂 Uwielbiam Twój blog, przepisy i zdjęcia. Można znaleźć u Ciebie wiele cudownych inspiracji <3
Dziękuję za dobre słowa 🙂
Napisane podwójnie 😀 Prawda! 😉
Wow! Kochana! Gratuluję!
Dzięki!
Wydanie książki to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, jak wielki to wysiłek. Ile pracy i wyrzeczeń kosztuje..
Gratuluję raz jeszcze:)
Dzięki że uwzględniłaś moje pytanie 🙂
Z tego wpisu bije taka skromność, że aż mnie to ujęło 🙂 Z drugiej strony znasz swoją wartość, wiesz co potrafisz i dzięki temu ta skromność jest taka szczera 🙂
A co tygodniowej rozpiski z menu do lunchboxu – bardzo chętnie!
Postaram się przygotować coś i wrzucić w styczniu. Nowy Rok dla wielu osób będzie okazją do zmiany nawyków żywieniowych, więc tym bardziej się przyda 🙂
Gratulacje:))
Dziękuję!
Gratuluję Malwinka super książki 🙂 Komu jak komu, ale Tobie należała się bez wątpienia 🙂
Bardzo dziękuję 🙂
Pani Malwino dziękuję za kolejną książkę… rozkoszuję się własnymi lunchboxami w pracy 👏