Dzień dobry,
Tak jak wspominałam w styczniowym NAJ, postanowiłam najbardziej popularnym wpisom danego miesiąca poświęcić osobny wpis. Mam nadzieję, że dzięki temu będzie o wiele bardziej przejrzyście, a Wy przy okazji będziecie mogli w jednym miejscu odnaleźć najczęściej gotowane w danym miesiącu przepisy z Filozofii Smaku.
W styczniu królowały potrawy serwowane w miskach (roboczo nazwane przeze mnie miskami obfitości), pieczone warzywa i sos teriyaki. Na pohybel trwającej zimie na talerzach było niezwykle kolorowo, co mam nadzieję utrzyma się przez cały rok.
Przy okazji krótkie ogłoszenie. Niestety w ubiegły czwartek nasz komputer uległ zalaniu i obecnie jest w trakcie reanimacji u informatyka. Mam nadzieję, że uda się go szybko naprawić (lub chociaż odzyskać dane). Mam dla Was sporo nowych przepisów, jednak te będą musiały poczekać jakiś czas. O ile jestem w stanie napisać tekst, to już obróbki zdjęć nie wykonam na sprzęcie, na którym dziś do Was piszę. Bynajmniej nie jest to jakiś stary rzęch, a dość młodziutki laptop, jednak profil kolorów to po prostu jakieś nieporozumienie. Podobnie ma z laptopem moja Mama i zapewne spora część z Was. Balans bieli leci w intensywny niebieski, a saturacja sprawia, że oczy zaczynają krwawić. Gorąca prośba o uzbrojenie się w cierpliwość. Nowe wpisy powinny zacząć się pojawiać już wkrótce.
Tymi warzywami zajadaliśmy się z Połówkiem przez pół stycznia. Dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem okazał się pieczony koper włoski, który do tej pory omijałam szerokim łukiem. Do takich pieczonych warzyw podajcie obowiązkowo ulubiony dip, np. czosnkowy (ale w wersji lekkiej na jogurcie). Ja najchętniej zajadam je z mało sezonowym, jak na styczeń ,sosem tzatziki.
Uwielbiam strączki i zimą jadam je najchętniej. Ostatnio zafiksowałam się na punkcie czerwonej soczewicy. Najpierw na tapecie miałam pikantny dhal z soczewicy, a teraz pyszne chili z jej dodatkiem. Przepis na moje wege chili z soczewicą pojawi się na blogu już niedługo.
Coś dobrego dla miłośników azjatyckich smaków. Domowy sos teriyaki bardzo fajnie podkręca smak z pozoru banalnych dań. Jeśli nie jadacie mięsa, to polecam wypróbować przepis an tofu teriyaki.
Sushi bowl to pewniak jeśli chodzi o lunchboxy. Można go przygotować z tego, co macie w lodówce. Świetnie smakuje na zimno plus jest bardzo sycący. Do pracy/szkoły jak znalazł. Ja przygotowuję sushi bowl w wersji bez cukru. Zamiast niego dodaję do awase-zu erytrol.
Jedna z kolorowych misek, która pojawiła się na blogu w styczniu. Tego typu jedzonko także świetnie sprawdzi się jako posiłek w pracy. Tu wersja pełna smacznych dodatków. Szczególnie polecam wypróbować przepis na sos na bazie tahini.
—————————————————————————————————————–
——————————————————————————–
A Wam, które ze styczniowych przepisów najbardziej przypadły do gustu? A może macie jakieś specjalne życzenia na luty? Piszcie w komentarzach.
5 komentarzy
Widziałam, że masz sporo propozycji na bento na szybko do pracy – więc może wyzwanie – obiad w 5-15 min z kuskusem/ryżem?
I najlepiej – zdrowy 🙂
A wiesz, że taki wpis leży nawet gdzieś w moim blogowym archiwum? Muszę zerknąć na ile jest opracowany.
jak to wszystko smakowicie wygląda!
Natknęłam się ostatnio w internetach na skandynawska potrawę o kosmicznie brzmiącej nazwie Karjalanpiirakat. na zdjęciu wyglądała smakowicie. Może w ramach działu o kuchni skandynawskiej udało by się zrobić research i wziąć ją na warsztat?
Pierogi karelskie mam jeszcze wpisane w jakiś stary kajet. Może latem wezmę je na tapetę, bo będzie wtedy akurat blogowa akcja skandynawska.