zapewne zauważyła, że od czasu do czasu wspominam w postach o wieczorkach
filmowych z kuchnią w tle. Pomysł na te spotkania zrodził się ponad rok temu,
kiedy spontanicznie postanowiłam przeprowadzić się do mieszkania w bloku vis a
vis. W trakcie przenoszenia pudeł rzuciłam hasło spotkań filmowych. Panna W.
zapytała, czy nie ugotowałabym czegoś dobrego na takie spotkanie. I tak, po
nitce do kłębka, powstała idea wieczorków filmowych z kuchnią w tle. Zamysł był
prosty. Wybieramy konkretny kraj, ja gotuję trzy dania pochodzące z kuchni tego
rejonu i relaksujemy się we wspólnym gronie, oglądając filmy związane z
konkretnym krajem. Spotykamy się zawsze w czwórkę- ja, Połówek, Panna W. i Pan
D. Niezwykle lubię nasze wspólne spotkania i ubolewam, że ostatnio, odbywają
się tak rzadko.
kucharskie, podziwiać piękne fotografie, zapoznawać się z nieznanymi mi
recepturami, czytać o historii konkretnych potraw, poznawać kuchnię odległych
krajów.
Potrawy z wieczorku francuskiego |
W przeciągu ponad roku naszych wspólnych spotkań przygotowałam kilkadziesiąt potraw wywodzących się z kuchni bliskich i dalszych zakątków świata. Sama nauczyłam się bardzo wiele i poznałam mnóstwo nowych smaków. Po roku okazało się, że i dla Panny W. bakłażan nie jest już taki straszny, bo ze smakiem zajada się caponatą. Pan D. w dalszym ciągu szerokim łukiem omija kmin rzymski. Pominę już to, że uwielbia moje domowe nachosy obficie doprawione kuminem. Ale chyba lepiej, by żył w tej błogiej nieświadomości.
Dania z wieczorku włoskiego |
Potrawy z wieczorku greckiego, zajadane przy oglądaniu „300” |
kogoś ma zupełnie inny wymiar, aniżeli przygotowywanie posiłków dla samego
siebie. Uwielbiam gotować dla bliskich mi osób, zaskakiwać ich nowymi smakami,
zapoznawać z potrawami, których do tej pory jeszcze nie znali. Dlatego tak
bardzo lubię nasze wspólne spotkania. Chwila, w której
mieszają się te wszystkie obrazy, smaki oraz zapachy to moja bajka.
23 komentarze
Strasznie żałuję że nie mieszkam po sądziedzku z Tobą. Wtedy przygotowywałybyśmy takie wieczorku na zmianę. Byłoby miło!
FAJNA TA TWOJA BAJKA!
POZDRAWIAM,
AGATA Bo(ro)n Appétit
Agato, może kiedyś uda nam się zorganizować taki wspólny wieczór. Kto wie 🙂
Bardzo lubię zaglądać po inspiracje z Twoich wieczorków :0 Zawsze tak wszystko pięknie podane i jeszcze ten kinowy klimat sobie wyobrażam. Chyba sama zacznę wprowadzać jakieś tematyczne wieczorki 🙂
Pomysł z wieczorkami kulinarno-filmowymi to bardzo fajna sprawa i zazdroszczę, że masz osoby obok Ciebie, które chcą w tym uczestniczyć. O i zauważyłam że chyba w końcu udało Ci się kupić maszynę do pisania o której wspominałaś przy okazji postu o zakupach przedmiotów z duszą 🙂 Ta maszyna na pewno ma piękna duszę i interesującą historię.
Josiu, tak, to właśnie ta maszyna, o której wspominałam ostatnio. W końcu dostałam ją w prezencie od Teściowej 🙂
Ciekawa historia. 🙂 U mnie też bywały takie wieczorki. Zgodze się, że gotowanie dla kilku osób ma zupełnie inny wymiar niż dla siebie. Lubię u siebie spotkania w kinfolkowym stylu.
Pozdrawiam
A.
a ja mam pytania natury praktycznej: czy zjadaliście te potrawy przed seansem czy po, a moze w trakcie, choć mnie to by dekoncentrowało podcza oglądania filmu? poza tym jesli takie wieczorki kulinarno-kinowe odbywały sie u Ciebie to czy zawsze płaciłas z własnej kieszeni za wszystkie produkty czy składaliscie się po połowie z tą druga parą? czy oni nigdy się Wam nie zrewanzowali i nie zaprosili do siebie??? a może ja źle zrozumiałam ???? ja własnie też uwielbiam gotowac dla pary naszych przyjaciół i jesli tylko kupimy projektor to zamierzam równiez urządzac takie filmowo-kulinarne seanse, ale pomysł, zeby łaczyć film z danego kraju z kuchnia regionalna jest genialny!!!! dziękuję 🙂
Z jedzeniem bywa różnie. Najczęściej przystawki lądują na stole przed włączeniem filmu. Te nasze wieczorki trwają dość długo (czasem do bardzo późnej nocy), więc reszta jest jedzona w trakcie oglądania. Dwie pozostałe osoby nie są parą, to nasi przyjaciele ze studiów. Wieczorki z przyczyn praktycznych są zawsze u nas (mieszkamy sami w przeciwieństwie do nich). Co do finansów, to po prostu się składamy.
dzięki za odpowiedź 🙂
fantastyczny wpis!
Bernadeto, dziękuję 🙂
Pan D. Już wie o oszustwie i przy następnym spotkaniu się policzymy kochana 😀
Oj tam, oj tam, takie małe zatajenie informacji 🙂
Uwielbiam takie rzeczy! niestety nie mam dla kogo teraz gotowac 🙁 ale jezeli zadomowie sie gdzies na dluzej, na pewno bede zapraszac znajomych na takie wieczorki 🙂
Swoja droga, czy ta seria ksiazek kulinarnych ktora tutaj umiejscilas – czy CI sie pdobaja? Kiedys mialam takie (zostawilam komus…) z wydawnictwa Pascal i w sumie wcale nie byly takie ciekawe, bo ciezko bylo wyluskac z masy teorii jak zrobic jakis przepis. Oplaca sie je kupic ?
Joasiu, mam całą serię tych książeczek. Kiedy pierwszy raz miałam z nimi styczność, nie zainteresowały mnie. Dopiero później, po zakupie jednej z nich, zaczęłam kupować pozostałe z serii. Są ciekawe. Sama przygotowałam z nich bardzo wiele przepisów. Zdarzają się w nich błędy, ale dość rzadko (kuchnia polska niestety ma ich wiele). I kmin rzymski często tłumaczony jest jako kminek. Teraz można je kupić za kilka zł w marketach (nawet ostatnio moja Mama kupiła chińską bodajże za 4 zł).
U mnie na razie były tematyczne wieczorki kulinarne, ale bez filmów w tle – a to dobry pomysł. Miałam już marokański i skandynawski u siebie.
My skandynawski zostawiamy na okres zimy. Będę wtedy wyszukiwać przepisów u Ciebie 🙂
Super to wszystko! Ja też uwielbiam układać menu i obmyślać plan pichcenia 🙂 Szkoda, że nie mam takich wieczorków filmowych, jednak ja z kolei co tydzień w poniedziałki częstuję w pracy znajomych różnymi potrawami przyrządzonymi w weekend 🙂 Szkoda, że nie mieszkamy gdzieś w pobliżu, bo chętnie bym do takich wieczorków dołączyła. A te książki, wyglądają na bardzo ciekawe, muszę ich koniecznie poszukać! Pozdrawiam cieplutko.
genialne te wieczorki sobie organizujecie, chciałabym mieć taką sąsiadkę! 🙂
Też bym chciała uczestniczyć w takich wieczorkach:-))
Marzenko, gdy zawitasz kiedyś do świętego miasta, to zapraszam 🙂
Jak przeczytałam cały post (jupi, w końcu się udało) nasunęły mi się następujące refleksje:
1. Pomysł świetny, ale o tym już wspominałam. Chętnie sama go wykorzystam jeśli nadarzy się okazja.
2. Jeszcze chętniej przeniosę pomysł filmowy na książki. Lubię czytać książki z różnych zakątków świata, fajnie więc byłoby nawiązać kulinarnie do tematu książki.
3. Ten ostatni akapit uzmysłowił mi że faktycznie coś w tym jest. Większą przyjemność mam z przygotowania posiłków komuś niż sobie. Pewnie dlatego w każdy weekend mamy gości a sobota zaczyna się pytaniem MMK: Mamo kto dzisiaj do nas przyjdzie? 🙂
Kupiłam jedną książkę z tej serii podróże kulinarne 🙂 Bardzo mi się podoba, będę polować na kolejne! Pozdrawiam