Chutney, który Wam dziś prezentuję zachwycił mnie bez reszty. Połączenie jabłek, cebuli, rodzynek i chilli jest na prawdę fenomenalne. Z podanego przepisu wyszły mi dwa słoiczki o pojemności 300 ml. Świętnie się on sprawdzi w towarzystwie kurczaka, rybki, czy też sera. W. stwierdził, że byłby idealny do śledzi- może kiedyś wypróbuję takie połączenie? Zapraszam Was więc na odrobinę indyjskich smaków. A Wy z czym zjedlibyście taki chutney?
Przepis dodaję do akcji Grumków– Z widelcem po Azji.
CHUTNEY JABŁKOWY (INDIE)
Składniki:
- 3 szklanki jabłek (obranych, pozbawionych nasion i posiekanych w kostkę)*
- szklanka białej cebuli pokrojonej w kostkę
- 1 papryczka chilli pozbawiona nasion i posiekana w paseczki (dałam 2 papryczki chilli razem z nasionami)
- 3/4 szklanki octu jabłkowego
- 2/3 szklanki jasnego brązowego cukru
- 2/3 szklanki rodzynek
- 2 łyżeczki świeżo utartego korzenia imbiru
- łyżeczka przyprawy panch phoron **
- sól, pieprz do smaku
W rondlu z grubym dnem umieszczamy jabłka, cebulę, chilli, rodzynki, imbir, cukier, panch phoron i zalewamy octem. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Gotujemy na najmniejszym ogniu przez 45 minut od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie jabłka powinny być miękkie a ocet całkowicie wchłonięty. Studzimy i przekładamy do słoika. Przechowujemy w lodówce. Jeśli chcecie chutney przechowywać dłużej, wówczas gorący przekładajcie do wyparzonych i osuszonych słoików. Następnie słoiki odwracamy do góry dnem, przykrywamy ręcznikiem lub kocem i zostawiamy do całkowitego wystygnięcia. Chutney nie potrzebuje pasteryzacji.
Mi z podanej porcji wyszły dwa słoiki po 300 g. Jeśli wolimy bardziej pikantne dania możemy tak jak zrobiłam to ja dodać papryczkę wraz z ziarnami bądź zwiększyć jej ilość do 2 sztuk. Moje chilli miało długość około 10 cm i miało sporą ilość pestek. Tak przygotowany chutney serwujemy zarówno na ciepło, jak i na zimno jako dodatek do wędlin, serów, mięsa, czy też ryb. Ja mój chutney podałam z pieczonym kurczakiem.
* użyłam lekko kwaskowatych jabłek
** panch phoron to bengalska mieszanka pięć smaków składająca się z nasion czarnuszki, czarnej gorczycy, koziderki, kopru i kuminu. Aby ją przygotować wystarczy wymieszać po łyżce każdego z nasion. Następnie łyżeczkę nasion prażymy na suchej patelni, odstawiamy do przestygnięcia i ucieramy w moździerzu.
26 komentarzy
Kurcze pieczone!!! połączenie zawrotne i w sam raz do pieczonego mięska 🙂
Dla mnie bomba!Fajny dodatek do mięsa.Podoba mi się, na pewno wypróbuję:)
Uwielbiam chutney! Tylko ja nie dodaje go do mięs, a jem np. z chlebem albo serami – najlepiej plesniowymi 🙂
Jak to się stało, że nigdy nie próbowałam zrobić chutney?? To chyba jakieś niedopatrzenie;) Trzeba naprawić błąd i chyba już wiem skąd zaczerpnę przepis… 😉
Chutney to genialny wynalazek!
Mam wprawdzie swój ulubiony, ale też jedyny, dlatego z chęcią dołączę do niego jeszcze i ten przepis i będę miała ulubione dwa.:)
Chutney znam i lubię, choć dawno nie jadłam. A teraz zrobię go sama, dzięki za przepis! Pysznie wyszedł 🙂
Ostatnio próbowałam chutneya ananasowego z curry… Ale ten Twój faktycznie zapowiada się smakowicie! Idealnie do pieczonych mięs lub na kanapkę 🙂
zapisuję do wypróbowania:) pyszny dodatek do mięsa:) pozdrawiam Cię Malwinko
o fajne, chociaż jeszcze nigdy nie próbowałam połączenia jabłek i chilli, ciekawe 😉
mmmm wyglada pysznie:)
Ale połączenie smaków…do mięska super…pozdrawiam wiosennie…
Chętnie bym skosztowała, podoba mi się:)
Pozdrawiam Malwinko:)
mniam, mniam ;]
taki kolorowy i urozmaicony.
Wyglada oblednie! I ma taki sliczny, sloneczny kolor! Ja bym go wyprobowala do serow oczywiscie ;))
Pozdrawiam serdezcnie!
Uwielbiam! Na kawalku dobrego chleba i z dojrzalym cheddarem… mmmmmm…. 🙂
fajne połączenie smaków
Ja najchętniej zjadłabym chutney z mięskiem jakimś:) Aż ślinka cieknie, mniam:)
Pozdrawiam:)
A wiesz, że nigdy nie robiłam chutneya ? I nawet nie wiem z czym to się je 😉 A wygląda bardzo zachęcająco 🙂
a może do naleśników?
Ojej, cóż za egzotyczne danie. Nigdy czegoś takiego nie jadłam, ale wygląda ciekawie 🙂 Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny 🙂
Nie znam.. nie znam.. ale chętnie wypróbuję 😉
http://www.przysmakiewy.pl
Oj taki chutney przyda mi się niezmiernie jako świetny dodatek do kotlecików i pasztetów, więc przepis zapisuję 🙂
Joanno- chutney jest na prawdę świetny- u nas został w całości pochłonięty z różnej maści pieczonym mięskiem. O dziwo nawet moja mama się zajadała, która takich dziwnych połączeń nie lubi. Najlepszy jest kiedy przegryzie się przez kilka dni w lodówce.
Ile to cudo wytrzymuje w słoiczku? Chciałam zrobić więcej sztuk, ale nie wiem czy się szybko nie zepsuje:(
@ Karolino- Spokojnie przetrwają pół roku a nawet więcej. Ja wkładam gorący chutney do wyparzonych, suchych słoików, zakręcam i stawiam do góry dnem. Wszystko przykrywam ręcznikami i tak studzę do rana. Nie potrzebna jest pasteryzacja.
Boski, wczoraj robiłam!!