Kiedy tylko zobaczyłam te ciasteczka- wiedziałam że od razu muszę je zrobić. Są bardzo proste w wykonaniu, robi się je niezwykle szybko, a do tego genialnie smakują. Dorotka pisała, że piekły je australijskie matki i żony dla walczących żołnierzy. Moje powędrowały do niejakiej J. Może na wojnę ona nie idzie, ale wielkimi krokami zbliża się sesja, a jakby nie patrzeć dla każdego studenta jest to ciężkie starcie.
ANZAC BISCUITS (AUSTRALIA)
Składniki (na 20-25 sporych ciasteczek):
[przepis pochodzi od Dorotus]
- 100 g mąki
- 85 g wiórków kokosowych – ja dałam różowe
- 85 g płatków owsianych- u mnie błyskawiczne
- 70 g cukru pudru
- płaska łyżeczka sody
- 100 g masła
- łyżka golden syrup’u (dałam miód z koniczyny)
Mąkę, wiórki, cukier i płatki mieszamy w misce. Masło roztapiamy, dodajemy łyżkę miodu (nie doprowadzamy do wrzenia) oraz sodę rozpuszczoną w 2 łyżkach wrzącej wody. Do maślanej masy dodajemy suche składniki ii dobrze mieszamy. Formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego, spłaszczamy i układamy w odstępach na blasze. Pieczemy 8-10 minut w temp. 180 stopni (łatwo łapią kolor). W trakcie pieczenia po 2-4 minutach jeszcze raz ciasteczka spłaszczamy. Pozostawiamy je na blasze aż stwardnieją (są bardzo miękkie na początku) i studzimy na kratce.
30 komentarzy
Bardzo lubie takie ciasteczka,no i bardzo podoba mi sie ten koszyczek ze zdjecia.A juz z Ta ,,studencka wojna,, to mnie powalilas ..:)