W końcu nastał ten dzień kiedy popełniłam swój pierwszy chleb na zakwasie. Muszę przyznać, że nie obeszło się bez problemów i utrudnień. Najpierw hodowla zakwasu- jak już wspominałam Wam- wyrzuciłam mój pierwszy uznając go za trupa, choć tak na prawdę pracował. Zabrałam się do drugiego- robiłam go następującą metodą – każdego wieczoru o 21 wsypywałam 100 g mąki na 100 g wody, mieszałam dokładnie i odstawiałam na kolejne 24 godziny. Oczywiście pewnego dnia zapomniałam go dokarmić i musiałam ratować go rano (i ten potworny koszmar o zakwasie zjadającym moje meble).
Zdarzyły się dwie ucieczki (jak się pakuje taką ilość wody i mąki to nic dziwnego). Ale muszę przyznać, zapach taniego wina w mieszkaniu o poranku- BEZCENNE.
Szybko jednak go przytemperowałam- robiąc z niego drugi zakwas. Tym samym mam dwa słoje zakwasowe- jeden karmiony wczoraj po raz ostatni (6-dniowy) i już grzecznie stojący w lodówce oraz drugi który karmię co 12 godzin metodą od Tatter. Chcę go przytrzymać do 10 dnia. Zdaję sobie sprawę, że dwa zakwasy są mi całkowicie zbędne, jeden jednak prawdopodobnie powędruje do kogoś. Póki co jest piękny gąbczasty, pełen bąbelków, pachnie jak dobrej jakości jabol- czegóż więcej chcieć od zakwasu.
A teraz o pieczeniu chleba i utrudnieniach, które nastały. Po pierwsze masa rosła jak szalona. Zamiast wyrastać godzinę w keksówce, poradziła sobie w 20 minut. W piekarniku (czyt. kombiwarze) pojawił się problem- rosło dalej i w przeciągu 10 minut wyglądało jak chlebowe monstrum. I tu niestety urok kombiwaru- ciasto tak urosło że znalazło się jakieś 2 cm od pokrywy, stąd też musiałam zmniejszyć temperaturę, by chlebka nie spalić. Chciałam ratować się folią, ale rzecz jasna nie mogłam jej nigdzie znaleźć (potem okazało się, że leżała obok mnie). Tym samym pod koniec pieczenia masochistycznie za pomocą ściereczki i szybkiego, sprytnego ruchu niczym Bruce Willis w Szklanej Pułapce, przewróciłam chleb do góry nogami i ta się dopiekał bym go nie spaliła. Efekt iście zadowalający- piękny puszysty chlebuś, z chrupiącą skórką. Troszkę za mało miał może dziurek, ale mimo to wszystkim smakował i zniknął jeszcze tego samego dnia. Tym samym pierwsze postanowienie noworoczne spełnione- upiekłam swój pierwszy w życiu i na pewno nie ostatni chleb na zakwasie. A nie ostatni bo dziś piekłam kolejny, mianowicie chlebek z San Francisco.
Za pomoc i rady dziękuję Ewelosie, Wiewiórce i Maggie😉 Jesteście dziewczyny niezastąpione!
Za pomoc i rady dziękuję Ewelosie, Wiewiórce i Maggie😉 Jesteście dziewczyny niezastąpione!
CHLEB PSZENNY NA ZAKWASIE
Składniki:
[przepis pochodzi od Liski]
- 500 g mąki pszennej chlebowej
- 8 g świeżych drożdży
- 300 ml wody
- płaska łyżeczka soli (następnym razem dam szczyptę więcej)
- 150 g aktywnego zakwasu żytniego
Wszystkie składniki łączymy ze sobą najlepiej za pomocą miksera (ja zrobiłam to ręcznie, ponieważ mój mikser jakiś czas temu został jednorękim bandytą). Przekładamy do miski i odkładamy na 2 godziny do wyrośnięcia (ciasto jest dosyć gęste i lepkie). Po tym czasie przekładamy ciasto do keksówki (ja ją naoliwiłam i wysypałam otrębami). Moja keksówka ma wymiary 24 cm na . Ciasto sięgało połowy wysokości keksówki. Odstawiamy do wyrośnięcia na 45-60 minut (moje po 20 minutach sięgnęło wysokości foremki). Piekarnik nagrzewamy do temp. 220 stopni, pieczemy chleb przez 40 minut. Z ciasta możemy też formować bułki i piec krócej około 20 minut.
45 komentarzy
Gratuluję ślicznego chleba! Ja się za swój nie moge zabrać, mój pierwszy zakwas po kilku dniach spleśniał i teraz mam uraz;)
Jednak Twój chlebek mnie zmobilizował i chyba spróbuję ponownie:)
Malwinko, piękny chlebek. Nawet przez kompa czuć ten zapach upieczonego świeżo pieczywa. Poezja. 😀
tmach
Fantastycznie! Ja mam z zakwasem niewiele wiecej doświadczenia, wiec mozna powiedzieć, że debiutujemy jednocześnie. I też zaczynałam od tego właśnie przepisu, tylko, że ja znalazłam go u kornika. I bardzo mi smakuje. Tyle, że ja sobie mieszam różne mąki (pyszny wychodzi z dodatkiem mąki orkiszowej) i ziarnami. Ale mi radość sprawiłaś!
no popatrz, ja tez go dzisiaj pieke,bo szybki i fajny jest.Twoj wyszedl sliczny i pewnie smaczny.Pozdrawiam i czekam na dalsze eksperymenty chlebowe.
Oj Malwinko serdecznie gratuluję Kochana:) …a pamiętam jak kilka miesięcy temu pisałaś, ze ty to nawet bułeczek nie upieczesz…a tutaj juz chleb na zakwasie:) serdecznie gratuluję lodówkowego lokatora i cudownosci chlebka:) pozdrawiam ciepło
Gratuluję piękny chlebek i witaj wśród piekących na zakwasie 🙂
gratuluję przede wszystkim zakwasu – teraz można szaleć 🙂
chlebek pięknie się upiekł
Piękny chlebek 🙂 Nie wiem czy wystarczy mi odwagi żeby zabrać się za zakwasowca 🙂 Chociaż na pewno warto, a do tego jeszcze sen o tym jak zakwas zjada meble brzmi bardzo ciekawie 😀
Moje gratulacje! Chleb piękny wyszedł 🙂 czekam na kolejne 🙂
I się jeszcze dopytam czy w poprzednim wpisie nie dojrzałaś mojego pytania w komentarzu czy po prostu nie chcesz odpowiedzieć? Jak nie to uszanuję, ale wolę się upewnić 😉
Gratuluję chlebka:)Śliczny jest:)
gratuluje. ja chleba jeszcze zadnego nie piekłam, nmarazie tylko bułki. Najpierw poeksperymentuje z chlebem na drozdzasz a potem na zakwasie i to jeszcze w tym roku 😉
Sliczny twoj chleb
tu-tusiu, przepraszam nie zauważyłam;) mam nikona d90- o aparatach nie mam aż tak wielkiej wiedzy, ale jeśli chcesz napisz mi maila czego od sprzętu oczekujesz to poradzę się znajomego fotografa co i w jakiej cenie byłoby najlepsze;) ja ze swojego jestem zadowolona , obecnie zbieram na obiektyw, który niestety kosztuje tyle co połowa aparatu;/
Fiu fiu, jak to pierwszy chlebek na zakwasie, to chyba rośnie nam nowa mistrzyni piekarnictwa!
Chlebek pięknie się upiekł.Gratuluję premiery!
Gratuluje Ci….wygląda smakowicie…pierwszy raz najtrudniej….potem to już wprawanie będzie szło…pozdrawiam…
Śliczny chlebek 🙂 Gratuluje! Ja na razie, aż taka odważna nie jestem żeby zrobić zakwas… ale może kiedyś wezmę z Ciebie przykład i spróbuję 🙂
Malwinno widzę , że nowy aparat sprawuje się całkiem dobrze. Oby jak najlepiej i najprzyjemnoej ci służył!
A chleba gratuluje! jak do tej pory na eksperymenty z zakwasem nie wychodziły mnie. Może spróbuję znów w przyszłości.
Pozdrawiam
A.
Śliczny chlebek 🙂 gratuluję i jakby coś polecam się na przyszłość 🙂
Malwinno, gratulacje – chlebek wyglada pierwszorzednie! Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy, teraz bedzie juz z gorki 🙂
Malwino wspaniały. Dodam, że był to też i mój pierwszy chleb na zakwasie. Ostatnio jako pierwszy robiła go też Ulla 🙂 Czyli chyba spokojnie można go nazwać pierwszych chlebem
Gratuluję udanego debiutu!
gratulacje tak udanego debiutu!
chlebek naprawdę mistrzowski ;]
ooo, gratulacje pierwszego zakwasowca malwinko! 🙂
Malwinko, gratuluję pierwszego zakwasowca i zakwasu! Super 🙂
Chlebek wygląda pysznie:)
Pozdrawiam Cię.
No, no… Gratulacje!!!
Następnym krokiem będzie chyba chleb już tylko na zakwasie? Jak zakwas Ci się wzmocni to drożdże nie będę potrzebne. Ja pierwszy wypiek też miałem mieszany, teraz używam tylko zakwasu lub jak ostatnio do pampuchów tylko drożdży. Pieczywo na samym zakwasie ma całkiem inny, niepowtarzalny smak i dużo dłuższą trwałość. 🙂
Cudownie wyszedł. A ja nadal nie moge się zebrać, żeby go zrobic
już gratulowałam, ale co tam! zrobię to jeszcze raz;)
Pozdrawiam
wygląda na co najmniej setny:)
Gratuluję! Ja jeszcze nie mam swojego pierwszego na koncie.
Gratulacje 🙂 Pierwszy raz i taki sukces. Warto było, prawda?))
no gratuluję pierwszego (tak genialnego!) chlebka na zakwasie! Ja cały czas zbieram się w sobie, by również zadebiutować w tej dziedzinie 😉
Pieknie Ci się upiekł, Malwinko 🙂
Też uwielbiam to uderzenie gdy otwiera się słoik z zakwasem 😀
A smak i zapach świeżo upieczonego chleba na zakwasie… naprawdę bezcenny!
pozdrawiam ciepło! i czekam na kolejne bochenki, bo na tym jednym na pewno nie poprzestaniesz 😀
Piękny! Gratuluję !
Ja nigdy nie robiłam chleba na zakwasie. Narazie do tego dojrzewm powoli…
No i piękne przygody miałaś podczas robienia 😉 Zazwyczaj tak to jest jak się robi coś po raz pierwszy 😉
Ale chlebek wart wysiłku, bo cudny wyszedł 🙂
Też brałam przepis napierwszy chleb od Liski:-)Na zakwas zresztą też.Ja b. lubię razowce żytnie na zakwasie:-)Pozdrawiam.
Gratuluję! Ja mam szumny plan na te ferie- upiekę razem z moją mamą chleb, ale jeszcze nie na zakwasie, raczej na drożdżach- od czegoś trzeba zacząć 🙂
gratulacje! chleb wygląda fantastycznie!
Piekny chlebek! Ja wlasnie zakupilam make i mam zamiar jutro nastawic zakwas 🙂 Do tej pory chleb mi nie wychodzil, ale sie nie poddaje. Gratuluje sukcesu! Pozdrawiam, Basia 🙂
I mowisz, ze to twoj pierwszy? No to uzdolniona z ciebie piekareczka – mnie moj pierwszy nie wyszedl tak dobrze 🙂
Strach sie bac, jake beda nastepne 😉
Malwinko!!!!!uklony i gratulacje!!!!!!pierwsze koty za ploty…jestem pewna ,ze teraz bedzie u Ciebie czestym gosciem w domu chlebus,bo ponoc pieczenie chleba na zakwasie i nie tylko wciaga.Mimo perypetii ,jakie opisalas ,chlebek jest imponujaco piekny,a zapach…mmmyyy czuje go tutaj.Teraz moja kolej na zakwas…ale kiedy???
Ewam rób, rób- bo warto ! choć przyznaję że przy hodowaniu zakwasu czułam się jak młoda mama;)
dziękuję wszystkim za miłe komentarze 😉
Mój zakwas ma dopiero 3 dni, ale już się nie mogę doczekać na mój pierwszy chlebek. Pozdrawiam!!
gratuluję:) Wyszedł ci rewelacyjny chlebek. może ja też spróbuję. pozdrawiam
ja też się ciągle przymierzam… Pierwszy, ale jaki ładny!pozdrawiam:)
Cieszę się, że coraz więcej osób piecze własne chleby.
Mała sztuczka dla osób, które boją się zakwasu (albo nie mogą czekać na własny).
Otóż wystarczy zakupić żur w butelce, taki do przygotowania żurku jako zupy. Uwaga – nie chodzi o obrzydlistwo z torebek – chodzi o naturalny żur butelkowy.
Do ciasta chlebowego dajemy tradycyjne drożdże ze sklepu, a zamiast części wody – nasz żur.
Ja wiem – ortodoksi mogą być oburzeni, ale ten chleb jest prawie nie do odróżnienia od takiego na prawdziwym zakwasie.
Polecam!